Rozmowa z Tadeuszem Dudojć, właścicielem Dudojć Sp. z o.o.
– Pana nazwisko kojarzy się zdecydowanie ze sprzedażą aut. Motoryzacja chyba od zawsze towarzyszyła w Pana życiu?
– Moi rodzice prowadzili warsztat samochodowy, więc siłą rzeczy miałem kontakt z samochodami, ich budową i funkcjonowaniem. Z czasem stał się to także pomysł na własny biznes.
– To znaczy?
– Zaczynałem od zakładu lakierniczego przy warsztacie rodziców. Był to rok 1983 i nie było łatwo uzyskać wszelkie pozwolenie , ale razem z żoną daliśmy radę i uruchomiliśmy firmę. Miałem wtedy zaledwie 24 lata. Potem wyjechałem do Niemiec, pracowałem legalnie w dużej firmie samochodowej.
Gdy nastały zmiany w kraju, w 1989 roku wróciłem. Zetknięcie się z nowymi technologiami w motoryzacji i zachodnia mentalność bardzo mi pomogły w prowadzeniu biznesu.
– I wtedy, w latach 90 tych powstały salony samochodowe Dudojć?
– Tak, w 1991 roku uruchomiliśmy pierwszy autoryzowany salon samochodowy, w którym sprzedawaliśmy auta najpierw Volkswagena a potem Skody. Z czasem powstały salony w Słupsku i Szczecinie. Potem weszliśmy w działalność operacyjną z z Grupą Krotoski- Cichy z Poznania, która jest bardzo dużym graczem na rynku motoryzacji.
– Ale Pana firma zajmuje się teraz przede wszystkim tzw. nieruchomościami specjalistycznymi?
– Oddaliśmy do użytku tzw. Dom Lekarza w którym znajduje się zespół specjalistycznych gabinetów medycznych, . Jesteśmy także w trakcie projektowania nowego wizerunku Domu Myśliwskiego (budynek przy ul. Piłsudskiego po dawnym Radiu). Oprócz tego oferta firmy obejmuje inwestowanie w nieruchomości komercyjne i niekomercyjne w Nowym Jorku , Berlinie oraz Sofii. Wynajmujemy salony samochodowe i warsztaty samochodowe, magazyny.
– Na początku rozmowy wspomniał Pan o żonie. Rozumiem że wiernie Pana wspierała i wspiera w biznesie?
– Żona to moje ogromne wsparcie, najlepszy wspólnik jakiego można sobie wymarzyć. A jesteśmy ze sobą już ponad 30 lat. I przy okazji dodam, że warunkiem udanego małżeństwa jest kompromis. Kompromis i cierpliwość ma także duże znaczenie w biznesie.
– A biznes i polityka?
– Nie, dziękuję za takie połączenie. Biznesmen powinien pozostać biznesmenem. Z resztą próbowałem swoich sił w 1997 roku jako kandydat PSL do Senatu. Zrozumiałem wtedy że polityka nie jest dla mnie.
– Nie chciał Pan nigdy pracować u kogoś, w firmie, sektorze państwowym?
– Nie, zawsze chciałem być niezależny, decydować o sobie i pracować na siebie, tak jak robili to moi rodzice.
– Tą niezależność przekazał Pan także córkom- Aleksandrze i Annie, które poszły w Pana ślady i prowadzą własne firmy?
– Tak, wszczepiłem im to poczucie samodzielności i widać tego efekty. Bardzo mnie to cieszy.
– Sporo Pan podróżuje po kraju i świecie. Ma Pan czas na Koszalin?
– Znajduję czas na mieszkanie w Koszalinie, tu się przecież urodziłem, mieszkałem niedaleko obecnego liceum im. Broniewskiego. Znajduję też czas na swoją pasje jaką są oczywiście samochody. Ale te starsze, polskie marki: Warszawa M 20 czy Syrena 101
Rozmawiał: Tomasz Wojciechowski