Rozmowa z Krzysztofem Łukasikiem, Prezesem Zarządu KOSPEL S.A
– Jak zaczęła się Pana przygoda z biznesem?
– Blisko 30 lat temu, kiedy Polska przechodziła od socjalizmu do kapitalizmu i były pustki na sklepowych półkach, każdy pomysł który się pojawiał, był dobry. Akurat wtedy trafiłem na podgrzewacz wody,w Polsce wtedy jeszcze niedostępny. Nikt tego u nas nie znał, a ja na podstawie posiadanego modelu wyprodukowałem kolejny, sama technologia nie była zbyt skomplikowana. To , że mam wykształcenie wyższe techniczne i umiem sobie radzić ze śrubokrętem ułatwiło sprawę.
Gdy zaczęło to zataczać coraz szersze kręgi i rynek chłonął towar, trzeba było rozwagi żeby zarobionych pieniędzy nie przetrwonić na auta czy dobre życie, ale dalej inwestować w firmę. Do dzisiaj widoczne są tego efekty w postaci czterech zakładów produkcyjnych spółki Kospel.
– I przyszedł czas na Polskę ale też i zagraniczne rynki?
– Gdy firma umocniła się na rodzimym, polskim rynku, nadszedł czas na dalszy rozwój. Pierwszym rynkiem zagranicznym, na którym próbowaliśmy i gdzie widoczni jesteśmy do dziś, były Czechy. A potem potoczyło się to dalej na resztę Europy i świata.
– Nie boi się Pan chińskiej wszechobecnej konkurencji?
– Nie, powiem więcej- proszę sobie wyobrazić że nawet trochę sprzedajemy do Chin. Oczywiście czasy dziś są inne, dzisiaj liczy się nowoczesność, internet, technologia. Zaczynać od zera w takiej branży jak nasza ,bez zaplecza technologicznego byłoby rzeczą niemożliwą.
-Szczęście w biznesie się przydaje?
– O tak, żeby odnieść sukces w biznesie potrzebne jest szczęście, ale takie innego rodzaju niż szczęście przy grze w totolotka. Chodzi o to by umieć się znaleźć we właściwym czasie na rynku, mieć swoje pięć minut które będzie jednak trwało jak najdłużej.
– Rozmawiając z Panem odnoszę wrażenie że biznes to dla Pana coś więcej niż zarabianie pieniędzy. Jednocześnie sprawia Pan wrażenie normalnego, sympatycznego człowieka nie prezesa wielkiej firmy…
– Mnie obecnie biznes bawi, pieniądze na szczęście już mnie nie interesują. Podoba mi się to co robię i to daje mi ogromną satysfakcję. Pracy jest dużo, ale ponieważ jestem z wykształcenia inżynierem, pozwala to na pokonywanie ewentualnych problemów technologicznych. Po prostu jestem sobą. I wreszcie co miałbym robić w życiu innego?
– Latać. W końcu posiada Pan własny helikopter.
– Najlepsze jest to, że chciałem od dziecka być pilotem i w sumie to się w pewien sposób spełniło. Zawodowo nie latam, ale posiadam licencję pilota samolotowego i śmigłowca. Oprócz helikoptera typu Robinson 44 posiadam też własną Cesnę.
Rozmawiał: Tomasz Wojciechowski