Drożyzna!

O inflacji i rosnących cenach rozmawiamy z Krystyną Wagą, doradcą podatkowym, właścicielką Kancelarii Doradcy Podatkowego Simplex w Koszalinie.

Inflacja to spadek wartości pieniądza. Jak realnie przekłada się to na życie przeciętnego Kowalskiego?


-Inflacja jest procesem spadku siły nabywczej pieniądza, wszyscy jej doświadczamy za sprawą rosnących kosztów życia. Istotne jest to, że to nie dobra materialne stają się warte więcej, lecz pieniądz, za które je nabywamy, traci swą siłę nabywczą. W efekcie za tę samą kwotę na przestrzeni czasu Kowalski kupi mniej dóbr i usług, a jego oszczędności będą tracić na wartości. Pieniądz jest kontrolowany przez państwo, zatem to władze ponoszą główną odpowiedzialność za utratę jego wartości. Niektórzy mówią, że inflacja to dopust boży za złą politykę gospodarczą, jednak to zbyt duże uproszczenie. Składa się na nią wiele czynników. Oczywiście, mogą być lata bez inflacji, a nawet możemy mieć do czynienia z deflacją. Wówczas obniża się przeciętny poziom cen i wskaźnik inflacji spada poniżej 100. Z deflacją mieliśmy w Polsce do czynienia od połowy 2014 do jesieni 2016, największy spadek cen wynosił  -1,6%.

-Jak walczyć z inflacją? Przetacza się ona przez Europę i ma to w opinii ekspertów związek z tym co spowodował w gospodarce  COVID-19.


-Niestety od kilku miesięcy Polska wraz z Węgrami wiedzie niechlubny prym w rosnącej inflacji na tle innych krajów UE. Teraz dołączyły do nas Litwa i Estonia. Patrząc na dane Eurostatu widać, że wysoki wskaźnik inflacji dotyka przede wszystkim kraje Europy Środkowej, choć pozostałych krajów UE również nie oszczędza. Przyczyny inflacji są bardzo złożone, tak jak w różny sposób ją się liczy. Czy na jej wzrost wpłynął COVID-19? moim zdaniem tak. Koronawirus zamroził gospodarki, dziś widzimy duże problemy w zaopatrzeniu, rosnące koszty transportu, energii. To niewątpliwie ma wpływ na to, że wokół zauważamy drożyznę.
 

Może zatem chociaż próbować wyrównać to podwyżkami pensji?


-To taka spirala. Ważni politycy w kraju mówią, że wzrost płac jest wyższy niż inflacja. Tylko, że dane statystyczne dotyczące wynagrodzeń dotyczą sektora prywatnego, poza budżetówką i tylko firm zatrudniających powyżej 9 pracowników. To około 9 mln osób z ogólnej liczby 16.6 mln pracujących. Inflacja i to, że obecnie w wielu sektorach gospodarki brakuje rąk do pracy z pewnością napędzi spirale płacową. To niebezpieczne zjawisko może jeszcze rozpędzi drożyznę. Oczywiście dla przeciętnego Kowalskiego informacja, że za wzrostem cen idą wyższe zarobki, wydaje się być dobrą. To jednak zaczyna nakręcać spiralę płacowo-cenową. Rosnący ceny będą powodowały  większą presję pracowników na podwyżki, ale wyższe płace przełożą  się na kolejne wzrosty cen.

 – Czy podatki i daniny, system fiskalny, mają jakiś związek z inflacją?

– Oczywiście. Ekonomiści oceniają, że styczniowy wzrost inflacji jest w części efektem podwyżek cen administracyjnych (opłaty mocowa i OZE, podatek cukrowy, podatek handlowy, wzrost opłat za wywóz śmieci) i nowych obciążeń podatkowych. Im wyższe ceny towarów i usług, tym wyższe wpływy z podatków pośrednich (VAT). A budżet przecież VATem stoi. Prezes NBP też wskazywał, że wysokiego poziomu inflacji nie należy upatrywać w niskich stopach procentowych, a raczej w polityce fiskalnej państwa. Moim zdaniem większą bolączką naszego system podatkowego jest jego skomplikowanie, nawet nie wysokość stawek podatkowych. Polski system podatkowy bardzo nisko został oceniony w międzynarodowym rankingu  Tax Foundation. Na 36 państw OECD zajmujemy 3 miejsce od końca, gorsze są tylko Chile i Włochy. Szczególnie negatywnie oceniono skomplikowanie naszego systemu podatkowego i liczne wyjątki co sprawia, ze jest czasochłonny i uciążliwy dla podatników.  

-Podniesienie cen paliw, energii i gazu zapewne przełożyło się już  na koszty życia ludzi. Ale też na wzrost cen w sklepach i wartość usług. Może to  doprowadzić np do upadku pewnych sektorów? Albo okaże się, że ludzie nie
będą już mieli skąd brać pieniędzy?


-Inflacja zapewne poszybuje, dziś ocenia się ją na 5,8%, a szacunki na koniec roku mówią o 7%. Trzeba pamiętać, że te wskaźniki to tak zwana inflacja konsumencka, do jej wyliczenia przyjmuje się pewien koszyk. Gdyby jednak przyjrzeć się cenom niektórych towarów i usług to podrożały nawet i o połowę, albo więcej. Zobaczymy co przyniesie nam koniec bieżącego i następny rok. Mam nadzieję, że firmy przetrwają, choć wiele z nich zamykało się i w 2020 r. i 2021. Szacuje się, że wiele firm przeczekiwało do czasu rozliczenia subwencji PFR, warunek utrzymania działalności był jednym z warunków jej częściowego umorzenia.

 –Sądzi Pani że w Polsce jest drogo w porównaniu z innymi krajami, biorąc pod uwagę przeciętne- na naszą niekorzyść- wynagrodzenie?


-Z danych Eurostatu wynika, że poziom cen towarów i usług w naszym kraju należy do najniższych w Unii. Kwestii tej nie można rzecz jasna rozpatrywać w oderwaniu od płac czy szeroko pojętego poziomu życia. Średni poziom cen w Polsce do poziomu UE to około 60%, a w Danii już 141%- w takim porównaniu wypadamy dobrze. Jednak już wynagrodzenia wyglądają gorzej, oscylujemy na poziome 1/3 wynagrodzeń w krajach UE. Zatem, mając na względzie to , że zarabiamy gorzej te niższe ceny nie świadczą o tym, że jest taniej.

Rozmawiał: Tomasz Wojciechowski

Foto: Jakub Makarewicz

Registration disabled