
Sytuacja na rynku gospodarczym nie napawa optymizmem, zwłaszcza w kontekście dlaszego funkcjonowania firm sektora MŚP. Coraz więcej podmiotów gospodarczych zmuszonych jest do „zwinięcia żagli”, ograniczane jest zatrudnienie, koszty stałe rosną.
Widać to np. w sektorze usług gastronomicznych, gdzie co rusz pojawiają się informacje w sieci o zamykaniu się kolejnych lokali. Ale oczywiście, problem wysokich cen energii to bolączka biznesu w ogóle. Temat ten postanowił poruszyć w ramach Forum Energii Związku Przedsiębiorców i Pracodawców. W spotkaniu brali udział reprezentanci różnych, także strategicznych branż. Wniosek? Firmy obawiają się przerw w dostawach prądu i gazu oraz wyliczają konsekwencje, jakie będą ze sobą niosły rosnące koszty energii.
Drogie nośniki
Producenci leków i usług medycznych, branży elektronicznej, sektora kolejowego czy eksperci w zajmujący się energią elektryczną i gazem przyznali, że już kilkugodzinne wstrzymanie dostaw energii powodować może spore zamieszanie. Na przykład opóźnienia w dostawie leków, wynoszące nawet kilkanaście tygodni. W przypadku przerwania dostaw prądu problem mają także przychodnie i inne ośrodki zdrowia- laboratoria, apteki, przychodnie specjalistyczne. A przecież nawet chwilowe przerwy w dostawie prądu oznacza ryzyko dla zdrowia i życia pacjentów.
Jeśli dojdzie do braku energii, szpitale nie będą w stanie obsłużyć też pacjentów, którzy dotychczas korzystali z usług ambulatoriów, także w kontekście nadchodzącego sezonu infekcyjnego Drugie wyzwanie to wsparcie publiczne dla sektora ochrony zdrowia (publicznego i prywatnego). Pojawia się też zagadnienie o pomoc państwa, subwencje, dotacje. Koszt energii elektrycznej to dla wielu instytucji w tym roku wydatek rzędu od kilku do kilkudziesięciu milionów złotych więcej niż w latach ubiegłych. Bez publicznego wsparcia galopujące ceny prądu odbiją się na cenach usług, również medycznych. Albo „dobiją” przychodnie.
Warto przy okazji nadmienić, że oszczędności w gospodarowaniu energią szukają miasta i samorządy, rezygnując np. z tradycyjnych ozdób świątecznych i iluminacji na tegoroczne Boże Narodzenie. Koszaliński samorząd ma na przykład zapłacić za energię ponad 63 mln zł (czterokrotny wzrost). Wysokie ceny energii elektrycznej to także zmora dla ośrodków nauki w kraju- Uniwersytet Jagielloński ma zapłacić aż 700% więcej (z 27 mln na 182 mln złotych). To horrendalne kwoty.
Problemy z poborem mocy to realne zagrożenie dla różnego rodzaju centrów przetwarzania danych.Na przykład w produkcji elektroniki określone procesy wymagają również szczególnego zabezpieczenia pod kątem ciągłości dostaw energii z uwagi na obecność toksycznych gazów, które muszą być ciągle kontrolowane.
A czy wzrost cen energii przekłada się -dajmy na to na kolej? Okazuje się, że tak. Szacunkowy poziom wzrostu cen energii dla najważniejszych polskich przewoźników, w tym PKP wyniesie około 140%. – co daje blisko 3,6 mld zł, zatem więcej niż wynosiły dotychczasowe koszty zużywanej energii. To o ponad miliard więcej niż obecnie i skądś te pieniądze trzeba będzie wziąć. Chociaż tu akurat kolej chce pójść w stronę Odnawialnych Źródeł Energii (OZE). Program ”Zielona Kolej” może wyeliminować 1/3 energii, która do tej pory produkowana była z węgla importowanego z Rosji. Ale bez doraźnego wsparcia państwa w obliczu kryzysu energetycznego przewoźnicy staną przed koniecznością ograniczenia siatki połączeń. Po prostu, samorządy nie udźwigną rosnących kosztów.
Wszystko to, sprowadza się do zasadniczego pytania:
Dlaczego tak drogo?
Czym podytkowany jest tak olbrzymi wzrost cen energii elektrycznej? Czy to spekulacja, a może efekt wojny w Ukrainie? Okazuje się, że wedle szacunków, wzrost cen energii w tym roku jest dziesięciokrotny. To 350 mld zł w skali całej polskiej gospodarki, a zatem uruchomienie powszechnych rekompensat jest dziś raczej nierealne. Według ekspertów, wzrost cen w ponad 70% nie jest spowodowany wojną na Ukrainie, lecz to wielcy wytwórcy kształtują cenę i prawdopodobnie nadużywają swojej pozycji dominującej. Za to zielona energia będzie już niedługo w Polsce niezwykle droga, bo póki co mamy jej deficyt. O ile Polska jest w dość dobrej sytuacji gazowo-energetycznej na tle innych państw UE, potrzebny jest plan stabilizacji cen energii , nawet na wiele lat do przodu.
W toku dywagacji, padła też propozycja, by zachęcać przedsiębiorców, np. finansowo, do ograniczania poboru energii w szczycie. Przykłady z Włoch wskazują, że niektóre produkcje można przestawić na godziny nocne. Trzeba także wspierać transport publiczny, oparty o energetykę, aby nie dochodziło do sytuacji takich jak w Kutnie (tam wzrost cen energii spowodował, że wykorzystanie autobusów elektrycznych przestało być po prostu rentowne).
Najbliższe tygodnie i miesiące pokażą, na ile trzeba będzie zaciskać pasa. Na jednym z portali społecznościowych pojawił się wpis, w którym mały przedsiębiorca uruchomił internetową zbiórkę, prosząc o wsparcie, gdyż ma rachunek za prąd wynoszący ponad 7 tys. zł i przekracza to jego możliwości finansowe. Oby to nie stało się normą…
Tomasz Wojciechowski
Foto: pxhere.com
Tekst ukazał się w koszalińskim tygodniku „Miasto”.