
Wartość polskiego eksportu samochodów i części może zmaleć nawet o jedną trzecią, pracę w branży moto straci nad Wisłą blisko 100 tys. osób, ale wzrostu popytu spodziewają się sprzedawcy aut używanych. Jakie wyzwania czekają branżę motoryzacyjną po starciu z epidemią koronawirusa?
Choć światowa gospodarka po zamrożeniu w związku z pandemią COVID-19 powoli wychodzi na prostą, globalny rynek nie uniknie negatywnych skutków kryzysu, jaki pozostawi po sobie koronawirus. Poza nielicznymi branżami i producentami maseczek czy środków antybakteryjnych, większość sektorów musi przygotować się na straty. Jakie konsekwencje czeka rynek motoryzacyjny?
Rok spisany na stratę
Branża motoryzacyjna i usługi z nią związane to jedne z głównych sektorów napędzających polską gospodarkę. Według szacunków odpowiadają za blisko 7 procent polskiego PKB i – co ważne – od kilku lat wartość ta systematycznie wzrasta. Kryzys związany z koronawirusem, który nadszedł na początku roku, gwałtownie jednak obniżył popyt na samochody, a w konsekwencji zatrzymał światową produkcję.
Najnowsze prognozy wskazują, że w porównaniu do 2019 r. polski eksport samochodów i części może zmaleć nawet o 1/3. Mało tego, w związku z pandemią COVID-19 zatrudnienie w Polsce w branży moto może stracić blisko 100 tys. osób, a jeśli dodamy do tego sektory współpracujące, liczby te niemal się podwoją.
Skutki kryzysu w Polsce
Nie jest tajemnicą fakt, że polska branża moto jest silnie uzależniona od eksportu, i to nie tyle samochodów, co części i akcesoriów. Nie potrzeba więc wyliczeń analityków, by dojść do wniosku, że spadek sprzedaży przez największe koncerny samochodów w Niemczech – o całe 40 procent – musi odcisnąć piętno na rynku produkcyjnym w Polsce. Ten w teorii mógłby ratować się jeszcze sprzedażą części w kraju, gdyby nie fakt, że tu produkcja także stanęła. Przez ponad miesiąc zamknięte były fabryki Fiata w Tychach i Bielsku-Białej, Volkswagena w Poznaniu, koncerny PSA w Gliwicach czy Toyoty w Wałbrzychu i Jelczu-Laskowicach.
Choć mniejszy popyt na samochody mógłby sugerować obniżenie cen w przyszłych miesiącach, te prawdopodobnie ulegną jeszcze podwyższeniu. Dostawcy borykają się z coraz to ostrzejszymi obostrzeniami w związku z emisją spalin, przez co koszty produkcji rosną.
Prawdziwy „boom” na auta z rynku wtórego może nastąpić późną jesienią, na kiedy prognozuje się ponowny wzrost zachorowań na COVID-19. Powracające obostrzenia i mniejsze zaufanie do komunikacji miejskiej mogą przyspieszyć decyzje konsumentów co do zakupu własnego pojazdu. W takiej sytuacji jednym z nadrzędnych kryteriów wyboru z pewnością będzie cena, a to sprzyja popytowi na samochody używane.
Paliwo znów będzie tanie?
Choć w całej sytuacji związanej z koronawirusem trudno o pozytywy, takim dla kierowców z pewnością był spadek cen paliw, który utrzymuje się po dziś dzień. W związku ze wzrostem ceny ropy naftowej eksperci przewidują jednak podwyżki, które mogą utrzymać się nawet do połowy sierpnia i ustabilizować na poziomie 4,50 zł za litr w przypadku benzyny 95-oktanowej.
Jeśli sprawdzą się prognozy co do ponownego wzrostu zachorowań w drugiej połowie roku i przywróceniu obostrzeń związanych z koronawirusem, to sytuacja branży motoryzacyjnej będzie jeszcze trudniejsza.
Na podstawie m.in. informacji przekazanych przez portal ogłoszeń motoryzacyjnych mojadziupla.pl