
Dzisiejszy Kołobrzeg to pełne rozkwitu miasto z deptakami, sanatoriami i plażami. W niczym nie przypomina gruzowiska jakim było jeszcze długo po zakończeniu działań wojennych w marcu 1945r. Krwawe boje miejskie i ostrzał artylerii zamieniły miasto w ruinę, zniszczono niemal doszczętnie centrum i dzielnicę uzdrowiskową.
Trupy zalegały na ulicach i w budynkach, miasto nie zostało rozminowane, szalały pożary. Panował chaos. Osadnicy polscy zastali metropolię pozbawioną prądu i wody pitnej. Sytuacji nie ułatwiały bandy polskich szabrowników jak i gwałty i rabunki ze strony żołnierzy Armii Czerwonej. Na terenie miasta zalegały masy zniszczonego, porzuconego sprzętu wojskowego. Trudna rzeczywistość, z którą przyszło się zmierzyć wielu osadnikom przybyłym do Kołobrzegu, powodowała rozczarowanie i chęć powrotu. Na widok gruzów i zniszczeń, jakie ujrzała jedna z żon pioniera kołobrzeskiego, wysiadając z pociągu, zdołała wydusić z siebie tyko: ” Gdzieś Ty mnie przywiózł”…
Trupy na ulicach
Przekazanie władzy w Kołobrzegu przez Rosjan administracji polskiej nastąpiło po 2 miesiącach od momentu zajęcia miasta. Zwłokę tą można wytłumaczyć tym, że Rosjanie jeszcze w kwietniu szykowali się do desantu na Bornholm, gdzie bronił się duży garnizon niemiecki. Ostatecznie, garnizon niemiecki poddał się i kapitulację podpisano w budynku przy ul. Spacerowej 39 w Kołobrzegu w nocy z z 9 na 10 maja 1945 r. Po uroczystości zaślubin z morzem, część oddziałów Ludowego Wojska Polskiego została luzowana, inne zatrzymywały się w okolicy jeszcze na kilka dni. Formalnie, już w dniu 17 marca 1945r. polski rząd dokonał podziału Ziem Zachodnich i Północnych na cztery okręgi administracyjne, co jednak w toku działań frontowych -jak się okazało w praktyce- nie miało większego znaczenia.
Administrowanie Kołobrzegiem przejęli już radzieccy komendanci wojenni. Pierwszym z nich był płk Szuszko. Stefan Lipicki, późniejszy prezydent Kołobrzegu wspominał moment przekazania Kołobrzegu pod polski zarząd: „Płk Fiodor Bobirenko stojąc powitał Władze Polskie i oświadczył, że z dniem 1 czerwca 1945 r. miasto Kołobrzeg przekazuje władzom polskim i że z dniem 1 czerwca Władze Radzieckie nie będą załatwiały już spraw dotyczących miasta, i że we wszelkich sprawach należy się zwracać do Władz Polskich (…)”. Ten sam Bobirenko skierował wcześniej przedstawicieli polskiej administracji do Karlina, aby tam poczekali, gdyż Kołobrzeg jest niebezpieczny i jeszcze nie rozminowany. Był to oczywiście pretekst by odsunąć w czasie przekazanie władzy.
Władysław Ciesielski pełnomocnik rządu na Obwód Kołobrzesko-Karliński tak to zapamiętał: „Ostatecznie ustalono, że siedzibą urzędu i większości podległych placówek, czasowo będzie miasto Karlino (…). Zdaniem władz radzieckich miasteczko to było najbardziej spokojne, zamieszkałe głównie przez ludzi starszych, w bardzo dużej mierze o polskich nazwiskach, ludzi którzy pogodzili się z aktualnym stanem rzeczy i nie będą stwarzali większego kłopotu. W Kołobrzegu przygotowywać się będzie obiekty i warunki, by jak najprędzej władze mogły się w tym mieście w sposób prawidłowy zainstalować.” Jakie miasto dostali Polacy w administrowanie? Rosjanie zdążyli ograbić zakłady przemysłowe, gospodarstwa rolne i zwykłe mieszkania. Z tutejszej poczty zabrano centralę telefoniczną. Rozebrano też część linii kolejowej na odcinku Kołobrzeg-Trzebiatów, zdemontowano elektrownię i elementy infrastruktury portowej. Na nieistniejąca już dziś rampę kolejową podjeżdżały samochody ciężarowe i do towarowych wagonów dowożono niemal wszystko. Jak wspomina świadek tamtych dni, wzdłuż ulicy Unii Lubelskiej stały w rzędach kombajny zbożowe, maszyny rolnicze, fortepiany, meble, maszyny do szycia i sprzęt gospodarczy.
Zdobyczą miał być ponoć także sejf niemieckiego banku. Opisywał to Zbigniew Knapik, przybyły do Kołobrzegu w kwietniu 1945 r.: „Największym szabrem ruskim w Kołobrzegu, było ograbienie banku niemieckiego, który zawalił się w czasie marcowych walk. Jak głosiła plotka – jakaś młoda Niemka powiedziała w tajemnicy Rosjaninowi, gdzie stał bank i co tam przechowywano. Pewnego dnia, cały teren tego gruzowiska ogrodzono szpalerem wojska, milicji i Urzędu Bezpieczeństwa. (…). Przystąpiono do odgruzowania i otwarcia za pomocą palników skarbca banku, który mieścił się w dwukondygnacyjnych piwnicach. Przez pięć dni i nocy, rosyjscy żołnierze i enkawudziści, tylko w stopniach oficerskich, wynosili do stojących na ulicy samochodów, blaszane kasety, w których były różne kosztowności, złożone tu przed wojną przez bogatych Niemców”. Ile w tym prawdy?
Przed polskimi władzami stanęło jednak o wiele większe wyzwanie, niż radzenie sobie ze stanem bezpieczeństwa miasta i brakami w infrastrukturze- zalegające wszędzie trupy. Zima przykryła ciała warstwą śniegu i mróz zrobił swoje, ale już miesiące wiosenne ujawniły ponure żniwo wojny. „Ulice miasta pokryte były rozlaną krwią, na której gnieździł się całe chmary much. Drugą plagą były trupy. W to wyjątkowe gorące lato, następował szybki rozkład ciał. Idąc ulicami trzeba było zatykać nos – tak silny był trupi odór (…). Na starostwo nadawał się budynek niedaleko ratusza (…) Weszliśmy, otwieram drzwi i uderza nas odór trupi, na podłodze leżą trupy z napęczniałymi brzuchami – drugie, trzecie pomieszczenie to samo. Na pierwszym piętrze jeszcze gorzej, a na drugim było najwięcej. Do grzebania trupów zatrudniliśmy Niemców. Wynosili je na noszach i układali na platformie ciągnionej przez jednego konia. Następnie nieboszczyków posypywano środkami owadobójczymi – widok makabryczny – trupy zaczęły się ruszać – ruchy te powodowały robaki, które zdążyły się już w trupach rozmnożyć. Trupów były setki, a nikły środek transportu nie pozwalał na dalekie ich wywożenie – grzebało się ich we wspólnych dołach na najbliższych skwerach i parkach” – tak wspominał ten czas Stefan Lipicki. Jego współpracownik nie wytrzymał i blady wypadł na zewnątrz, gdzie zwymiotował.
Polacy, Niemcy, Rosjanie
Na apel rządu Rzeczypospolitej Ludowej o osiedlaniu się na Ziemiach Zachodnich odpowiedzieli mieszkańcy Lubelszczyzny, Białostocczyzny, Poznańskiego. Jak radzili sobie w Kołobrzegu?
Umieli się szybko zorganizować, chociaż brakowało dosłownie wszystkiego. O pieniądzach nikt nie myślał, panował handel wymienny, praca za wyżywienie. W piwnicach ratuszowych urządzono stołówkę miejską. Zaopatrzenie dostarczano z Karlina. Piekarz z Karlina nazwiskiem Majorowicz, rozpoczął produkcję chleba, który rozdawano za darmo. Brakowało wykwalifikowanych rąk do pracy, nauczycieli, urzędników, specjalistów. Rzemieślnicy dopiero zaczynali otwierać swoje zakłady, organizować miejsca pracy. Co znamienne, już 1 września 1945 roku odbyły się uroczyste dożynki. – Kołobrzeg był ruiną. – wspomina Krystyna Gawlik, Przewodnicząca Stowarzyszenia Klubu Pionierów w Kołobrzegu, która w tym mieście znalazła się w wieku 14 lat- Najgorzej było z wyżywieniem, szukało się jedzenia po polach, domach. Działała też zbiorowa kuchnia.
Szerzyły się rabunki i zabójstwa, pozorowane na zgony z okresu walk o Kołobrzeg. Aby zacierać ślady zbrodni wzniecano pożary domów. Wielu z tych aktów przestępczych dokonywali żołnierze Armii Czerwonej. Jadwiga Woś pamięta to doskonale w swoich wspomnieniach: „Jak przyjechaliśmy tym pociągiem, do Zieleniewa poszliśmy pieszo. Tutaj było tyle Rusków, jak gwałcili dziewczyny! Oni ze Szczecina trasą do Kołobrzegu jechali, ludzie pieszo szli, osiedlali, się. A ci jechali i gwałcili. (…) Jechał cały samochód żołnierzy, oni wysiadali, do tych dziewczyn, to dwie zabili, zagwałcili, później w Korzystnie, dziewczyny sąsiadki, uciekały na strych, to znaleźli, wyrzucili na podwórze, gwałcili…” W toku przeprowadzanych parę lat temu przez koszaliński IPN śledztw, znany jest na przykład incydent z rosyjskim żołnierzem, który zgwałcił młodą dziewczynę, Niemkę, po czym zamordował ją rozcinając brzuch ciężkim zawiasem od drzwi. Został złapany i powieszony na rynku.
W Kołobrzegu wieczorem było niebezpiecznie, nie wychodzono na ulice, dookoła w nieoświetlonym mieście panował mrok. Mieszkańcy bali się o zmierzchu wychodzić z domu. Mieszkania zamykano, w razie kroków na schodach, gasizono światło. Wielu cywilów posiadało broń, o którą nie było trudno, gdyż można ją było znaleźć na pobojowisku. Strzałami w powietrze przepędzano rabusiów.
Sprawozdanie z działalności Milicji Obywatelskiej we wrześniu 1945 r. mówiło o tym, że „liczba napadów rabunkowych z bronią i bez broni, kradzieży i innych przestępstw, dokonywanych głownie przez dezerterów lub maruderów wojskowych, maleje”. Raport tutejszego UB mówi wprost o incydentach z udziałem czerwonoarmistów: „ludność polska na terenie naszego powiatu mocno cierpi na skutek napadów pojedynczych żołnierzy sowieckich i marynarzy, które w ostatnim czasie coraz więcej się powtarzają.” Bandy wojskowe i cywilne zajmowały się rabunkiem przeważnie bydła i koni. Zastrzelono np. żołnierza radzieckiego, który uciekał na koniu i wiózł ze sobą zrabowane dobra. Gdy listopadowej nocy 1945r. grupa żołnierzy radzieckich zaczęła dobijać się do drzwi Urzędu Pocztowego w Kołobrzegu, doszło do strzelaniny, w wyniku której został ranny sowiecki starszy sierżant. Napad udało się odeprzeć. W grudniu 1945r. do Kołobrzegu przybył polski oddział wojskowy. Z czasem sytuacja okrzepła.
Na dzień 1 grudnia 1945 r. w Kołobrzegu mieszkało 1373 Polaków i 3239 Niemców. Jak w tym wszystkim odnajdywali się ci ostatni? Niemcy mieszkali między innymi na terenie podmiejskim oraz w dzielnicy rybackiej. Byli spokojni, spolegliwi, wręcz zastraszeni. Zdarzało się że imali się zajęć w rybołówstwie i na kolei..- Miałam sąsiadkę, panią Jaruzel. Pamiętam że jedna z mieszkających obok Niemek dała jej własną suknię ślubną, gdy ta szła przed ołtarz. Generalnie Niemcy starali się być mili, pomocni.- wspomina Krystyna Gawlik.
Niektórzy uważali jeszcze, że Kołobrzeg powróci jednak w granice Niemiec i administracja polska jest jedynie tymczasowa. Parokrotne transporty Niemiec za Odrę rozwiały te nadzieje. Przymusowe wysiedlenia Niemców rozpoczęły się na dużą skalę jesienią 1945 roku. Wśród opuszczających Kołobrzeg Niemców byli głównie starcy, dzieci i kobiety. Te ostatnie Rosjanie „traktowali jak nałożnice, wykorzystywali, molestowali”.
Powojenna historia Kołobrzegu jest równie tragiczna jak okres walk o miasto. To jedna z wielu metropolii w Polsce, gdzie dochodziło do wzajemnych kontaktów społeczność polskiej (napływowej), żołnierzy Armii Czerwonej i pozostałych Niemców. Nie jest to historia łatwa, ale pokazuje nam, że tam gdzie jest wojna, są i jej konsekwencje. A najbardziej zawsze cierpią cywile.
Tomasz Wojciechowski
Foto: wikipedia.pl