
Rozmowa z Piotrem Sklenarskim, badaczem historii Koszalina.
– Wiem, że fascynują Pana podziemia w Koszalinie, zwłaszcza ostatnio chwalił się Pan odkryciami związanymi z podziemiami dawnego browaru Aschera. Dlaczego koszalińskie podziemia sa takie intrygujące, fascynujące?
– Każde podziemia są fascynujące, przyciągają aurą tajemnicy, obietnicą przygody, wyprawy w nieznane. Każdy kto choć raz trafił w miejsce, w którym od wieku nikt wcześniej nie był,wie o czym mówię. Wielu zadaje pytanie czy istnieje coś takiego jak podziemia koszalińskie. Tu trzeba się zastanowić co pod tym pojęciem rozumieć. Jeżeli rozumie się to jako jednolitą infrastrukturę stanowiącą podziemne miasto to czegoś takiego nie ma. Jeżeli pojęcie to będziemy odnosić do szeregu podziemnych obiektów znajdujących się w Koszalinie to można powiedzieć ,że są podziemia. Można te obiekty podzielić na wspaniały system burzowo kanalizacyjny wybudowany w XIX wieku, podziemny system obiektów po dawnym browarze Aschera , korytarze łączące Katedrę z zamkiem. Mamy też resztki zawalonych podziemi wokół zamku, schrony i bunkry okresu II wojny światowej, piwnice po wielu budynkach , których nie zawalano a stawiano na nich kolejne obiekty oraz kompleks pomieszczeń po dawnej papierni. Osobną grupę mogą stanowić też obiekty troszkę młodsze czyli systemy schronów i bunkrów przeciwatomowych z okresu zimnej wojny. Cały urok tych miejsc polega na tym, że w większości są nieznane mieszkańcom naszego miasta jak i to, że do pewnej jej części nikt jeszcze nie dotarł.
– A kiedy zaczął się Pan wyszukiwać ciekawe miejsca i odkrywać ich tajemnice?
– Mam to szczęście, że już od najmłodszych lat moi wspaniali rodzice zabierali mnie na wycieczki po muzeach, wystawach, ukształtowali wrażliwość na historię i piękno. Czytali różne książki do snu. Wspaniałe czasy. Choć takim bodźcem do poszukiwań stała się srebrna moneta, którą znalazłem będąc w piątej klasie podstawówki. Mam ją jako talizman do dziś. To, plus historie o zaginionych skarbach, piratach, dziwnych tajemnicach ukształtowało we mnie potrzebę działania, zaglądania tam gdzie nikt nie wejdzie, gdzie nie wolno…Kwestią czasu było, że zajmę się własnym podwórkiem czyli Koszalinem. Kiedyś główną motywacją było odnaleźć skarb stulecia ale życie weryfikuje zamiary. Teraz przyjemność sprawia odkrycie miejsca, gdzie od dawna nikogo nie było. A celem najważniejszym- ratowanie od zapomnienia i zniszczenia oraz archiwizacja fotograficzna znikających w zastraszającym tempie zasobów starego Koszalina. A prywatnie… od paru lat jestem nauczycielem w koszalińskiej Samochodówce i nadal jestem zakochany w małej ojczyźnie- Koszalinie od urodzenia. Uwielbiam historię a zwłaszcza tajemnice czyli tak jak każdy facet nigdy nie dorosłem…

–Pomówmy chwilę o pozostałościach browaru Aschera. Jak Pan je zbadał i jak one wyglądają?
-Podziemia a właściwie potężne hale ceglane po dawnym Browarze Aschera też już w jakiś sposób obrosły legendą. Powstały około 1846 roku służąc jako miejsce składowania i kiełkowania jęczmienia oraz leżakowania piwa. Podczas II wojny światowej miejsce to wykorzystywano na fabrykę amunicji. W 1928 roku na podziemiach w miejsce dawnych budynków zostaje wzniesiony gmach straży pożarnej. Po 1945 roku podziemia zostają pozostawione same sobie i niszczeją do dziś. Były plany zagospodarowania tych pomieszczeń na centrum kultury, ale niestety pomysł zaniechano. Mój pierwszy kontakt z tym miejscem był pod koniec lat siedemdziesiątych , gdy idąc z tatą przez miasto zauważyliśmy koparkę robiącą wykop za dawnym PKO. Zaciekawieni poszliśmy zobaczyć co tam robią. Oczom ukazała się dziura w ziemi, dużo starych cegieł i dwa otwory po lewej i po prawej stronie wykopu prowadzące w ciemny głąb ziemi. Już wtedy zafascynowało mnie to miejsce. Wracałem tam i wracam z wielką przyjemnością, gdyż obiekt ten stanowi nie do końca odkrytą kapsułę czasu. Centrum miasta, zgiełk i hałas wokół a gdy zejdziesz otacza cię przyjemna cisza i chłód oraz kapanie wody. Podłogi ułożone w ceglaną jodełkę, piękne ceglane sklepienia dziś widoczne -choć pierwotnie wszystko było pokryte tynkiem. Są mniejsze pomieszczenia jak i robiące wrażenie duże hale częściowo zalane wodą. Wprawne oko wychwyci zamurowane przejścia w ścianach prawdopodobnie prowadzące do nieodkrytych jeszcze pomieszczeń. Dzięki materiałom od Maćka Sprutty, wraz z Krzysiem Fersterem udało nam się odkryć i wejść do kolejnej hali nie umieszczonej na znanych ogólnie planach jak i zlokalizować następną. To dopiero początek tego co może się tam znajdować… Niestety obaj moi przyjaciele już nie żyją i nie wesprą mnie w poszukiwaniach. Temat podziemi po dawnym browarze Aschera nie jest zamkniętą kartą i pewnie z czasem odkryje przed nami jeszcze dużo swoich tajemnic. Jest to perełka architektoniczna w samym środku miasta, którą trzeba ratować przed zniszczeniem i zapomnieniem. Dziś miejsce to jest niedostępne dla postronnych. Do zejścia tam trzeba być przygotowanym z odpowiednim sprzętem, gdyż w innym razie w najlepszym przypadku grozi kalectwo. Zagrożenie stanowi głównie wysokość obiektu oraz wszechobecna woda.

-Czy takie miejsca mogłyby być wizytówką Koszalina, atrakcją turystyczną?
– Wszystkie tego typu obiekty w naszym mieście, gdzie tak naprawdę jest mało zabytków powinny być wizytówką i stanowić atrakcję turystyczną. A jest trochę tego. Piwnice po dawnym browarze Aschera, wieża ciśnień przy dworcu PKP, druga wieża zwana mylnie też wieżą ciśnień po dawnej papierni przy ulicy Franciszkańskiej, schrony przeciwlotnicze z okresu II wojny światowej rozsiane po całym terenie naszego miasta i tak dalej. Przed samym ratuszem zmarnowano szansę wyeksponowania dobrze zachowanego schronu stawiając na nim całkowicie niepasujący z otoczeniem obiekt…
– Jakie miejsca związane z historią, warte odkrycia poleciłby Pan mieszkańcom Koszalina, którzy zaczynają przygodę z odkrywaniem historii miasta?
– Trudne pytanie, gdyż ja oceniam miejsca godne zwiedzania z perspektywy mojego doświadczenia i możliwości dostania się do nich. Młodzi początkujący odkrywcy powinni zwracać uwagę na wszystkie detale architektury zachowanej do dziś. Świetny jest spacer po ulicy Piłsudskiego -moim skromnym zdaniem jednej z najpiękniejszych ulic Koszalina. Trzeba patrzeć też pod nogi bo tu i ówdzie wyjdzie z ziemi stara porcelanka, odznaczenie, klamra od pasa. Do tego typu spacerów świetny jest park Książąt Pomorskich , gdzie przez długi czas było śmietnisko miejskie i z ziemi wychodzi dużo fajnych artefaktów kiedyś będących śmieciami a dziś stanowiących skarby. Wystarczy iść i patrzeć pod nogi zwłaszcza po ulewnych deszczach. Można zwiedzać boisko na Górze Chełmskiej, szukać pozostałości po trakcjach tramwajowych. A przede wszystkim szukać ludzi mogących przekazać wiedzę na ten temat jak ja to robiłem będąc małolatem.
–Nadal tajemnicza jest Góra Chełmska, pobudzają też fantazję opowieści o kryjących się w niej tunelach. Wspominała mi o nich swojego czasu np. Maria Piątkowska, nauczycielka, jedna z pierwszych osób przybyłych do Koszalina w 1945r.
-Góra Chełmska kryje jeszcze wiele tajemnic oraz zapomnianych obiektów. Szkoda , że teren ten pod względem architektonicznym został tak zniszczony. Została sama wieża widokowa, zniszczono istniejący tam kiedyś hotel z salą dyskotekową oraz teatrem pod chmurką, zaniedbano tor saneczkowy, podupadł stadion, zniszczona jest piękna wieżyczka z kamienia czyli pomnik poległych żołnierzy niemieckich. No i zaniedbana wieża ciśnień chyląca się ku upadkowi. Straszne, bo ja pamiętam te obiekty, gdy wspaniale funkcjonowały i wszystko to doprowadzono do ruiny. Było to dziedzictwo pozostawione nam przez niemieckich mieszkańców naszego miasta. Prócz tego znajdują się liczne kanały, studnie, schron, niestety nie ma już śladu po strzelnicy. A propos strzelnicy, to znam legendę o kolekcji dawnej broni myśliwskiej zakopanej przez leśniczego z leśniczówki dziś znajdującej się nieopodal ulicy Rodła. Obok tej leśniczówki znajdowała się też wyżej wymieniona strzelnica. Otóż tamtejszy leśniczy był znany z zamiłowania do broni i stworzył niepowtarzalną kolekcję kilkudziesięciu sztuk zabytkowych karabinków myśliwskich. Już na owe czasy zbiór ten wywoływał podziw i zainteresowanie. Uciekając przed Armią Czerwoną nie zdołał zabrać zbiorów ze sobą i licząc ,że wróci po wojnie ukrył je na terenie kompleksu leśnego. Jeden z internautów podczas dyskusji na ten temat wspomniał, że w latach 60-tych kilka sztuk jakieś zabytkowej broni myśliwskiej wykopano przy wałach strzelnicy i zostały wywiezione przez milicję. Czy to ten zbiór, tego się pewnie nie dowiemy.
–Wspomniany przez Pana ś.p. Maciej Sprutta w masywie Góry Chełmskiej upatrywał miejsca, gdzie schowano słynny pomnik króla Fryderyka, stojący dawniej na koszalińskim rynku. Uważał, że Niemcy wywieźli go już w 1944r. Podzielony na części, miał wyjechać na wozie. Inne teorie mówią też o tym, że ukryto go w pobliżu centrum miasta. Badał Pan ten wątek?
-Pomnik Fryderyka, to temat rzeka. Znając Niemców i ich szacunek do pamiątek historycznych nie wydaje mi się jak głosi oficjalna wersja, aby tuż przed nosem nacierających Rosjan krążyli z pomnikiem na wozie i szukali miejsca gdzie go ukryć. Aż wreszcie zakopali w dziurze w ziemi. Takie akcje mieli dobrze przemyślane, przygotowane i wykonane. Moim zdaniem pomnik ten spoczywa całkiem blisko miejsca, gdzie stał- czyli w podziemiach znajdujących się w centrum miasta. To tylko moje założenia i teoria więc proszę nie rozpatrywać tego w kategoriach pracy naukowej…
– Co Pan sądzi o starej papierni, czy to też miejsce ciekawe, warte odwiedzin? Można je eksplorować?
– Papiernia to bardzo ciekawy i do końca nierozwiązany temat. Dziś raczej tam trudno samemu się dostać, gdyż cały teren jest w rękach prywatnych. Miałem to szczęście, że przez pewien okres czasu dostępu udzielała mi jedna z większych firm tam funkcjonujących, za co dziękuję. Zagadkę stanowi działalność prowadzona w papierni przez Niemców podczas II wojny światowej. Są różne teorie, jedna z nich to produkcja fałszywych funtów, którymi miano zniszczyć gospodarkę Wielkiej Brytanii. Obiekt był eksplorowany i badany przez Komisję do Badań Zbrodni Hitlerowskich, gdyż skrywa ponurą tajemnicę pomordowanych tam więźniów pracujących na terenie podziemnego kompleksu. Niestety sprzęt jakim dysponowała wówczas komisja nie pozwolił na sprawdzenie obiektu a i sami płetwonurkowie w obawie o swoje życie stwierdzili że teren jest zaminowany i niemożliwy do sprawdzenia. Przesłuchano świadków co też dużo nie wniosło do sprawy, gdyż rdzenni mieszkańcy naszego miasta nie będący pracownikami nie mogli zbliżać się do ogrodzenia fabryki- SSmani pilnujący obiektu mieli prawo strzelać bez ostrzeżenia. Głównym powodem jakim to tłumaczono była obawa przed kradzieżą papierów wartościowych. Z tego co udało nam się ustalić pracowano tu nad nowymi technologiami, między innymi nad półprzewodnikami. Koszalin nie był tak sennym miasteczkiem jak nam się wydaje. W dzisiejszych koszarach pułku znajduje się blok zajmowany podczas II wojny światowej przez wojska rakietowe, a Koszalin wizytował zastępca von Brauna. Na terenie papierni wybuch pożar, gdzieś na dolnych kondygnacjach i tlił się przez wiele dni a dym wydostawał się między innymi przez tzw. wieżę ciśnień. Świadczy to o rozbudowanym systemie podziemnym pod placem i obiektami od strony rzeki jak i samą wieżą. Warto przewertować dokumenty pozyskane przez Komisję do Badań Zbrodni Hitlerowskich, archiwa niemieckie by ustalić prawdziwą naturę obiektu i ilu ludzi tam tak naprawdę spoczywa do dziś. Po ustaleniu tych faktów przydałaby się choć jakaś tablica upamiętniająca te wydarzenia.
– Proszę jeszcze na koniec opowiedzieć o swoich dalszych planach, odkryciach?
– Ziemia kryje wiele tajemnic , które czekają na tego kto wydobędzie je na światło dzienne. W samym Koszalinie jest jeszcze sporo piwnic , korytarzy jak i tzw zakopków po dawnych mieszkańcach naszego miasta. Kolejne moje plany to wejść tam, gdzie jeszcze mnie nie było czy to w Koszalinie czy w całej Polsce jak i stworzenie prywatnego Muzeum Dawnego Koszalina i Przemysłu PRL. Z jednej strony chcę przybliżać młodemu pokoleniu historię naszego miasta, ciekawe miejsca, tajemnice i legendy a z drugiej strony pokazać polski przemysł od 1945 roku. Nie mieliśmy się czego wstydzić a wręcz powinniśmy być dumni z osiągnięć. Posiadam ciekawe zbiory pamiątek rodzinnych, dokumentów, darowizn od zaprzyjaźnionych osób, posiadam też lokal. Kwestia remontu i przystosowania obiektu do takowego celu. Myślę że z czasem z Maćkiem Żytkiewiczem podołamy dociągnięcia naszych planów do końca. I tak wiele już za nami, a wszystko przed nami.
Rozmawiał: Tomasz Wojciechowski
Foto: Dariusz Piotrowski
Rozmowa ukazała się także w papierowym wydaniu koszalińskiego tygodnika „Miasto”.