Koszalin- zieleń, przyroda i życie bez pośpiechu

rtRozmowa z Ryszardem Tarnowskim, wieloletnim radnym Rady Miejskiej w Koszalinie, działaczem społecznym i samorządowcem

– W tym roku obchodzi Pan 75 urodziny. Jednocześnie od bardzo wielu  lat jest Pan związany z samorządem koszalińskim. Pana droga do Koszalina była kręta, gdyż mieszkał Pan w różnych miastach w Polsce…
– Istotnie, pochodzę ze wschodniej Polski, po maturze najpierw chciałem zostać lekarzem, jednak studiów w Akademii Medycznej nie skończyłem. Znalazłem się w Oficerskiej Szkole Łączności w Zegrzu koło Warszawy. Jako absolwent tej uczelni, trafiłem z przydziałem do Koszalina. Był to rok 1962. W międzyczasie ukończyłem też Politechnikę Szczecińską oraz Wojskową Akademię Techniczną. I tak się złożyło, że w tym mieście, z małymi przerwami, mieszkam do dzisiaj. Co do samorządu, to wszystko zaczęło się w 1998 roku, gdy prezydentem Koszalina był Henryk Sobolewski. W Radzie Miejskiej byłem i jestem w komisji mieszkaniowej, przewodziłem jej przez długi czas. Moja działalność samorządowca związana jest także z komisją kultury.

– To Pana ostatnia kadencja, jako radnego?
– Tak, trzeba się wycofać i dać pole młodszym. Oczywiście, nie zamierzam rezygnować z aktywności życiowej- pływam, uprawiam sport, lubię spacery.
– Jest Pan w Koszalinie od wielu lat, jako radny decydował Pan też o kształcie rozwoju miasta. Jak bardzo Koszalin zmienił się i czy to zmiana na lepsze?
– Zmienił się bardzo, oczywiście i to na plus. Pamiętam, gdy jeszcze w latach 60 jako wojsko odgruzowywaliśmy śródmieście. Bardzo lubię Koszalin i nie zamieniłym go na inne miasto. To miejsce -jeśli prównamy podobne ośrodki o potencjale demograficznym i ekonomicznym- wyróżniające się jeśli chodzi o kulturę. Mam tu na myśli dostępność i mnogość form i instytucji kultury.
– Ale Koszalin to nie tylko kultura. Opozycja zarzuca władzom nieefektywne zarządzanie budżetem, kwestionując np. aquapark, czy rozwój administracji.
– Opozycja ma to do siebie, że próbuje znaleźć błędy w zarządaniu miastem. Ta krytyka bywa uzasadniona, jeśli idą za tym kwestie merytoryczne. Czy aquapark był potrzebny? Tak. Koszalin nie jest miastem umarłym, dynamicznie rozwija się strefa ekonomiczna, pracuje tam prawie 2,5 tysiąca osób. Ratusz jest zwolennikiem działań, by Koszalin, jezioro Jamno i morze było spójnością. Niestety, wielu projektów nie udaje się zrealizować do końca, jak np. portu jachtowego na Jamnie. Potrzebne są środki finansowe, by można wiele wartościowych pomysłów urzeczywistnić. Koszalin jest miastem ludzi starszych, przybywa emerytów. Stanowią oni blisko 1/3 populacji mieszkańców Koszalina i dla nich właśnie wprowadzono Kartę Seniora. Młodzi ludzie z Koszalina często wyjeżdżają, szukają szans i bardziej atrakcyjnych warunków do życia. Spora część osób jednak pozostaje, co widać po nowych osiedlach, rozwoju budownictwa mieszkaniowego i jednorodzinnego. Zamiast pośpiechu, korków i zanieczyszczeń, wybierają Koszalin, spokojne miasto, czyste, otoczone lasami i przyrodą, może nie tak atrakcyjne pod względem zarobków, ale mające swój urok.
– Jaki miałby Pan pomysł na rozwój Koszalina?
– Na pewno nie wierzę w obietnice, że Koszalin stanie się ponownie miastem wojewódzkim. Natomiast wierze w to, że Koszalin stanie się miastem wiodącym w nowej, zintegrowanej aglomeracji morskiej, związanej z budową trasy nr 6. Kołobrzeg, Koszalin i inne aglomeracje mające dostęp do morza, powinny stanowić spójność, „szóstka” to nie tylko rozwój turystyki, lecz także szansa na większy przemysł np. jachtowy. Gdyby znalazły się jeszcze pieniądze na „jedenastkę”, byłoby wspaniale. Bez komunikacji nie zjawią się tu znaczący inwestorzy, a lotnisko na pewno nie powstanie, mimo prób reaktywacji. Te dwie trasy, które wymieniłem, pozwoliłyby na stworzenie kompeksu miast turystycznych, rekreacyjnych i przemysłowych. Właśnie turystyka jest szansą Koszalina, nie przemysł. Chodzi o to, by turystów przyciągnąć. Dobrze, że jest Dune w Mielnie, że działa aquapark, są zabytki kultury takie jak kościoły, czy muzea.
Przydałoby się w promocji turystycznej Koszalina zrobić więcej, nie uważa Pan?
– Trzeba przywrócić dawną świetność zabytkom wymagającym remontu. Pomysł z prezentacją wykopalisk jako formy zwiedzania turystycznego jest także ciekawy. Jednak na stworzenie trasy turystycznej z prawdziwego zdarzenia, mimo że są szczegółowe projekty, brakuje funduszy, dokładnie jakichś 17 mln. zł. Miasta na to nie stać, natomiast z województwa też nie mamy za bardzo na co liczyć w tym zakresie.
– A co z Górą Chełmską?
– Nie jestem zwolennikiem robienia z tego miejsca na siłę atrakcji turystycznej. Park linowy, czy tor saneczkowy, nie jest dobrym rozwiązaniem. Góra Chełmska ma swój charakter miejsca wypoczynkowo- spacerowego, miejsca dla biegaczy, czy fanów sportów rowerowych. Powinno się zachować ten charakter, jak najmniej ingerując w naturalną przyrodę. Zagospodarowany zostanie na pewno teren boiska. Góra Chełmska to także miejsce pielgrzymek i trzeba o tym pamiętać.
Rozmawiał: Tomasz Wojciechowski

Registration disabled