
Ryszard Munzer, mieszkaniec Koszalina, to zapalony filatelista i pasjonat historii Koszalina. Obiektami, które go szczególnie fascynują, są latarnie morskie. Dlaczego akurat one? Opowiada nam o swojej pasji w niniejszej rozmowie.
–Dlaczego akurat latarnie morskie Panie Ryszardzie?
-Otóż tak mnie ta tematyka zauroczyła, że zacząłem zbierać nie tylko latarnie w filatelistyce, ale też na widokówkach, kartach telefonicznych, mapach, folderach, ulotkach, biletach, kartach krótkofalarskich tzw. QSL-elkach, podkładkach piwnych, etykietach butelkowych, kubkach oraz innych gadżetach. Oczywiście mam też bogatą biblioteczkę z literaturą dotyczącą latarni morskich z których czerpię wiedzę o nich. Te piękne, tajemnicze, fascynujące jakże różne w swoim wyglądzie i konstrukcji, zafascynowały i zawładnęły mną na całego. Szczególnie podziwiam i interesuję się naszymi Polskimi, których czynnych nawigacyjnie obecnie jest 15, z czego 9 jest obsługiwanych przez latarników wśród których są latarniczkami dwie kobiety, na latarni Stilo i Jastarni.
–Czy zasób filatelistyczny dotyczący latarni morskich jest duży? Wypuszczono wiele takich znaczków?
-Posiadam wszystkie polskie znaczki na których są latarnie lub ich symbolika. Tych znaczków do tej chwili Poczta Polska wyemitowała 24. Oczywiście filatelistyka to nie tylko znaczki ale tzw. całostki -czyli karta pocztowa ze znaczkiem unieważnionym stemplem i całości, czyli kompletna koperta, list składany, kartka pocztowa ze znaczkiem, stemplem pocztowym. Do tego dochodzą stemple okolicznościowe, eksploatacyjne. Oprócz moich zbiorów filatelistycznych, posiadam również dużo widokówek z latarniami naszego wybrzeża jak i zagranicznych. Posiadam również etykiety zapałczane, karty telefoniczne, nalepki na butelki, w skład moich skromnych zbiorów należy zaliczyć monety zastępcze i obiegowe, coiny – inaczej zwane żetonami. Niedawno odkryłem, że krótkofalowcy na swoich kartach potwierdzających odbytą rozmowę stosują tzw. karty QSL, na których znajdują się zdjęcia lub grafiki latarni morskiej. Wykorzystam je w przyszłości do zrobienia zbioru wystawienniczego w skład którego wchodziłyby wszystkie walory dające umieścić się za szybą wystawienniczą.






–Za co można pokochać latarnie morskie? Spełniają one jeszcze dziś swą rolę?
-Czy latarnie spełniają jeszcze swoją rolę ? Uważam, że jak najbardziej tak. Stanowią osobliwą „służbę” od 2500 lat i dalej mimo ogromnego postępu technicznego są użyteczne i potrzebne. Większość ich pracuje w systemie automatycznym, ale też są obsługiwane ludzką ręką lub dozorowane okresowo. Na świecie jest ich ponad 15 tysięcy! Spośród nich są też takie, które już nie spełniają swojej roli lecz są obiektem turystycznym, osobliwą ciekawostką techniczną, która cieszy zwiedzających. Nad naszym wybrzeżem stoi 15 latarni, które mają łącznie 440 km długości, a linia brzegowa wynosi 775 km. Spośród latarni morskich każda jest inna i świeci innym, charakterystycznym dla siebie światłem. Najstarszą jest latarnia Rozewie – powstała w 1822 r., zaś najmłodszą jest polska latarnia Horsund UWE 1 na wyspie Spitsbergen, która postawiona została w 2006 r. Taka ciekawostka, jest najniższa, bo ma nieco ponad 5 metrów wysokości i najniżej świeci nad poziomem morza- zaledwie na 7 m.
–Zapewne i u nas również można znaleźć wiele latarnianych ciekawostek?
-Naszą najwyższą latarnią jest smukła „panna” w Świnoujściu, która jest trzecią pod względem wysokości w Europie, siódmą na świecie i pierwszą ceglaną na świecie. Zatem mamy czym się chwalić, że Zalewu Szczecińskiego pilnuje tak ciekawa i wysoka latarnia. Niewątpliwie intrygującą latarnią choć niepozorną, trudno dostępną ze względu na położenie jest latarnia Kikut, która stoi na wysokim klifie o wysokości ponad 73 m. Posiada najwyżej położone światło nad poziomem morza, bo na wysokości ponad 91m przy swojej niepozornej wysokości, sięgającej nieco ponad 18 m. Najdalszy zasięg światła na polskim wybrzeżu ma obchodząca w tym roku swój jubileusz 200-lecia latarnia Rozewie stojąca na najdalej wysuniętym cyplu – krańcu Polski na północ. Jej światło widoczne jest z odległości 26 mil morskich tj. ponad 48 km.
–A Pana ulubienica?
-Moją ulubioną jest latarnia kołobrzeska, która kilkakrotnie zmieniała swoje oblicze, czy to ze względu na zbyt lichą konstrukcję, czy zbyt niskie położenie światła, czy przez zawieruchy wojenne. Dalej jest piękną, najbardziej popularną z polskich latarń, fotografowaną, umieszczaną na różnego rodzaju pamiątkach z Kołobrzegu. Do najładniejszych zaliczam też nieczynną, latarnię morską w Gdańsku Nowym Porcie, która trafiła w prywatne ręce, została wyremontowana i w 2004 r. w 110 rocznicę wybudowania została udostępniona społeczeństwu jako pomnik historii i zarazem Muzeum Latarnictwa Światowego. Mimo rozwiniętej łączności i nawigacji satelitarnej światło latarń morskich jest niezastąpione, pozwala bezpiecznie omijać niebezpieczne rafy i skały ukryte tuż pod powierzchnią wody, spokojnie powrócić do swojego macierzystego portu. Światło ich jest swoistym „aniołem stróżem” pozwalającym bezpiecznie wpłynąć do swojego portu rybakom, żeglarzom i marynarzom.
–Może dowiemy się czegoś jeszcze o koszalińskich filatelistach? Czy znaczki pocztowe to dobry sposób na promowanie historii miasta i poznawanie Koszalina?
-Filateliści zrzeszeni w Koszalińskim Okręgu powoli „topnieją”, ale nie zasypują przysłowiowych gruszek w popiele i w miarę sprzyjających warunków robią swoje. W dniach 11 – 14 maja bieżącego roku, w gościnnych progach Politechniki Koszalińskiej w kampusie przy ul. E. Kwiatkowskiego 6 E odbędzie się Okręgowa Wystawa Filatelistyczna, której tematem jest „Centralny Okręg Przemysłowy – Historia Polskiego Przemysłu Zbrojeniowego 1936 – 1939”. Przy tej okazji w auli Wydziału Ekonomii i Zarządzania odbędzie się sympozjum naukowe. Gdyby nie historia, to filateliści nie mieliby za wiele okazji do pocztowego upamiętnienia ważnych rocznic, wydarzeń historycznych, zasłużonych osób dla kraju i regionu. Żeby tak się stało, trzeba śledzić na bieżąco historię, przez co pogłębia się wiedzę. Dzięki temu, akurat moje zainteresowania skierowałem tylko do latarni morskich i dziejów mojego miasta Koszalina. Gdyby nie środowisko koszalińskich filatelistów to wiele znaczących dat i wydarzeń poszłoby w niepamięć, a tak dzięki naszej czujności i przy pomocy Poczty Polskiej zostały upamiętnione pocztowo. Przykładów potwierdzających ten fakt jest aż nadto. Nasze miasto jest tego faktu przykładem. Od 1950 r. do chwili obecnej w Koszalinie razem we wszystkich urzędach pocztowych jakie funkcjonują w mieście, było stosowanych 271 stempli okolicznościowych, czyli przypadało na rok 3.81 stempla. Okazją do kolejnego wywiadu o historii Koszalina utrwalonej pocztowo np. może być 80 rocznica zdobycia Koszalina przypadająca 4 marca 2025 r.
– Na zakończenie proszę jeszcze powiedzieć, jak stał się Pan filatelistą, kolekcjonerem?
-Zbieractwo, a właściwie skromne kolekcjonerstwo pojawiło się u mnie w czasach dziecinnych, jeszcze w połowie szkoły podstawowej. Początki zaczęły się od zbierania znaczków, które odklejałem z kopert nad parą i suszyłem na szybie. Na początku układałem je między kartkami w zeszycie, do czasu kiedy rodzice kupili mi pierwszy mały klaser w sklepiku przy ul. Zwycięstwa u p. Ostrowskiego. Na początku zbierałem wszystkie znaczki jakie mi się podobały, polskie i zagraniczne. Z biegiem lat, kiedy otrzymywałem co miesiąc „kieszonkowe” od rodziców, zaabonowałem sobie tylko czyste, nie kasowane znaczki polskie. Tak zaczęła się poważna filatelistyka. Z czasem ukierunkowałem się na marynistykę szeroko pojętą tj. zbieranie znaczków z tematyką żeglarską, żeglugą pasażerską i towarową, marynarką wojenną, nawigacją morską no i oczywiście z latarniami morskimi, które z czasem stały się moim „oczkiem w głowie”, tematem przewodnim. Kolekcjonowanie czegokolwiek trwa lata, wymaga cierpliwości, poszukiwań na aukcjach, nie tylko internetowych ale także wśród kolekcjonerów znanych i tych nie znanych. Wcześniej często wymieniało się lub kupowało bezpośrednio u sprzedawcy. Moje kolekcjonerstwo trwa od połowy lat 60-tych ubiegłego wieku. Oczywiście rozwijało się z biegiem lat, zbieram też widokówki czarno-białe i kolorowe Koszalina, plany miasta wydawane przez różnych wydawców, monety obiegowe i okolicznościowe od 1995 r. kiedy nastąpiła denominacja złotego.
Rozmawiał: Tomasz Wojciechowski
Wywiad ukazał się w koszalińskim tygodniku „Miasto”