Rozmowa z Andrzejem Pileckim, synem rotmistrza Witolda Pileckiego.
– Panie Andrzeju, ile lat mieliście z siostrą, gdy stracono waszego ojca?
– Ja miałem 16 lat, moja siostra Zofia -15.
– Więc zapewne dobrze pamięta Pan rotmistrza. Jakim człowiekiem był Witold Pilecki?
– Ojciec był człowiekiem niezwykłym, troskliwym. Był wymagający, wpajał w nas te cechy charakteru, które były niezbędne do przyszłego , godnego życia: obowiązkowość, honor, prawdomówność, szacunek dla człowieka i jego pracy.Jednocześnie przez cały okres jego życia i już po śmierci, ci którzy znali go osobiście, zetknęli się z nim, mówili o nim w samych superlatywach i z szacunkiem.
– A nie odczuwaliście jako rodzina braku ojca, spotkań z nim? Było przecież Auschwitz,udział w konspiracji. Po II wojnie rotmistrz nadal przebywał w Warszawie, a spotkania z Panią Marią i wami były sporadyczne.
– Oczywiście, tęskniliśmy za nim, ale czasy były wyjątkowe i trudne . Z niecierpliwością czekaliśmy na te nieregularne spotkania z ojcem. Natomiast mama widywała go co 2 tygodnie, zawsze jak była w Warszawie.
– Pani Pilecka prowadziła bodajże księgarnię w rodzinnej Ostrowii Mazowieckiej i przyjeżdżała do stolicy po książki?
– Tak, Ostrowia Mazowiecka była rodzinną miejscowością naszej matki,tam też prowadziła księgarnię.
– A co działo się z Pana rodziną po śmierci rotmistrza? Jak sobie radziliście?
– Było nam bardzo ciężko, to był duży cios, szok. Nasza matka miała trudności ze znalezieniem pracy, a my aby zdobyć dalsze wykształcenie, musieliśmy zmienić nasze dotychczasowe środowisko i to przed samą maturą.
– Czy nie było w was złości na Polskę, na władzę, nie chcieliście stąd wyjechać będąc dorosłymi osobami?
– W owym czasie nie myśleliśmy o tym, gdyż była to czysta abstrakcja. Złość, gniew – tak. Były emocje, ale bardzo stonowane, chociaż trudno było pogodzić się z faktem, że nie jesteśmy traktowani na równi z naszymi koleżankami i kolegami.
– Gdyby rotmistrz mógł przeżyć swoje życie ponownie, żyłby inaczej?
– Nasz ojciec był wychowany w rodzinie o silnych tradycjach patriotycznych. Musi Pan wiedzieć, że patriotyzm na kresach był szczególnie silnie akcentowany, od najdawniejszych czasów stanowił o wartości tradycji narodowej. Ojciec był na to szczególnie uwrażliwiony.Był w każdej potrzebie ojczyzny i znając go, sadzę że nie potrafiłby postąpić inaczej.
– Był pogodzony z losem, spodziewał się śmierci?
– Nie wiem, ale myślę że tak. Wiedział że pozostając w kraju, bardzo wiele ryzykuje.
– Miał Pan z rotmistrzem widzenie w celi, po aresztowaniu ,w trakcie półrocznych przesłuchań?
– Nie. Ale i tak trudno opisać, co przeżywaliśmy.
– Byliście długo „naznaczeni „przez władze komunistyczne jako rodzina zdrajcy ojczyzny?
– Tak i to do końca naszej pracy zawodowej.
– Panie Andrzeju, jak wygląda życie rodziny Pileckich dziś?
– Cóż, ja jestem emerytowanym inżynierem elektronikiem, moja siostra Zofia też jest już na emeryturze, doczekała się dzieci i wnuków. Oboje mieszkamy w Warszawie.Mam dwie córki i jestem szczęśliwym dziadkiem pięciorga wnucząt.
– Sądzi Pan, że w dzisiejszych czasach też znaleźliby się rotmistrzowie Pileccy?
– Z pewnością tak. Zawsze można znaleźć dobre, szlachetne ziarno.
– Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał: Tomasz Wojciechowski
w Koszalinie spoczywają obie siostry rotmistrza Pileckiego
Więcej o rotmistrzu: http://www.pilecki.ipn.gov.pl/