Opera to miejsce wyjątkowe

 

Jacek Jekiel aktualne zdjęcieRozmowa z Jackiem Jekielem, dyrektorem Opery na Zamku w Szczecinie.

– Jak zapowiada się rok 2018 dla szczecińskiej Opery?
– Zapowiada się niezwykle intrygująco, zaczynamy 10 lutego premierą Così fan tutte W.A. Mozarta. To pierwsza mozartowska inscenizacja od niepamiętnych czasów, więc strasznie jesteśmy podekscytowani jak ten „nasz” Mozart zostanie przyjęty. Ale zmierzenie się z tym gigantem opery, z kimś dotkniętym „palcem bożym”, jest zawsze doznaniem intrygującym. Ta historia banalna i z pozoru prosta, o przebierankach i wchodzeniu w nie swoje role, jest dużo głębsza niż autor libretta zakładał. Jest to opowieść o tym, do jakiego stopnia jesteśmy autentyczni w życiu i udajemy kogoś innego, choć w gruncie rzeczy chcemy jednak pozostać sobą. I to jest chyba najważniejsze. Ale jest to też fajna opowieść o relacjach międzyludzkich, o miłości i dojrzewaniu do tej miłości.

W maju natomiast premiera niezwykła, balet oparty na kultowej powieści Dzieci z dworca ZOO. Ta historia opowiada o młodych niemieckich narkomanach. Poruszyła już niejedno serce. Dotykamy w niej wrażliwości młodych ludzi uzależnionych od narkotyków, zagubionych w świecie, którzy szukając ciepła i wsparcia, stykają się z wielkimi problemami. To także historia o tym, by nie odwracać głowy, by dostrzegać drugiego człowieka, patrzeć dalej niż tylko na czubek własnego nosa. Za choreografię odpowiedzialny jest Robert Glumbek, uznany na świecie artysta, który w stanie wojennym opuścił Szczecin, na co dzień mieszka w Kanadzie, ale podjął z Operą na Zamku współpracę i wraca do nas z ogromnym sentymentem.
– A co w planach macie jesienią?

– Na początku października czeka nas światowa prapremiera współczesnej opery Guru skomponowana przez Laurenta Petitgirarda. To historia opowiadająca o dramacie ludzi, którzy znaleźli się w szponach szarlatana, kogoś, kto ich usidlił, omotał. Treść oparta jest na faktach z 1978 roku. W osadzie Jonestown w Gujanie blisko tysiąc osób popełniło zbiorowe samobójstwo – razem z liderem tej sekty. To niezwykle aktualna historia pokazująca granice mentalnej manipulacji. Przygotowujemy się także do wydarzeń związanych z setną rocznicą odzyskania przez Polskę niepodległości. Chciałbym zaprosić szczecinian na niezwykły koncert złożony z patriotycznych pieśni. Zaśpiewamy je aż na 700 głosów – amatorzy wraz z profesjonalistami, więc będzie to nie lada przedsięwzięcie. Ta rocznica jest okazją do świętowania. Bo 100 lat niepodległości naszego kraju to powód do dumy, ale i radości.
– Dlaczego warto wybrać się do opery, zamiast do teatru czy kina?
– Odpowiedź jest prosta. Kino nie da widzowi takiej interakcji, rodzaju emocji, jaką da właśnie opera. Nie znajdziemy takich przeżyć nawet w teatrze dramatycznym, bo opera scala wszystkie gatunki: dramat, muzykę, taniec. To wszystko jest połączone ze sobą w sposób niebywale finezyjny, magiczny. Ci, którzy byli chociaż raz w operze, wiedzą, że nie da się tych emocji z niczym porównać – ani z koncertem symfonicznym ani z oglądaniem filmów w kinie. W sensie komunikacyjnym opera jest o wiele łatwiejsza i przyjemniejsza, niż na przykład niejeden spektakl teatralny. Libretta operowe są stosunkowo proste, daje to łatwiejsze możliwości interpretacyjne i zbliża widza do wszechobecnej dziś kultury popularnej. Nota bene uważam, że kultura popularna i opera są ze sobą powiązane, więcej – czerpią wzajemnie od siebie.
– Jak wygląda kwestia dofinansowania szczecińskiej Opery? Czy możliwe jest jej utrzymanie bez subwencji samorządowej?
– Nie znam osobiście przykładu opery, która byłaby prowadzona prywatnie. Najczęściej są to instytucje publiczne, czasami prowadzą je fundacje. Realizacja spektakli i koszty utrzymania instytucji są na tyle wysokie, że żaden teatr operowy nie nastawia się na zysk, którego po prostu wypracować się nie da. A jeżeli ktoś by pomyślał sobie, po co to robić, po co przeznaczać duże kwoty na takie działania, to ciężko jest w takim duchu dyskutować. Spróbuję na to pytanie odpowiedzieć przekornie. Mianowicie: czy jest uzasadnione, że dzieło Vincenta van Gogha osiąga dziś na aukcji cenę 200 czy 300 milionów dolarów, choć za życia artysta nie sprzedał ani jednego swojego obrazu? Prawda jest taka, że przekaz artystyczny jest nam potrzebny tak, jak powietrze do oddychania. Bez tego nasze życie emocjonalne się po prostu skończy.
– Czy następują duże roszady, zmiany w ekipie Opery?
– Zespół Opery na Zamku jest od wielu lat bardzo stabilny, roszady kadrowe są niewielkie. To, co udaje się nam osiągnąć, cieszy nie tylko krytykę, ale też publiczność. Dowodem są różne wyróżnienia i statuetki. Owocny dla nas był zwłaszcza rok 2017, w którym podczas najważniejszego w Polsce konkursu Nagrody Muzyczne im. Jana Kiepury uznano naszą pracę i twórczość, otrzymaliśmy nagrodę za najlepszy spektakl Dokręcanie śruby, do tego za reżyserię i  scenografię w tym spektaklu. Dwoje członków naszego zespołu baletowego uznano za najlepszych tancerzy w kategorii „najlepszy tancerz współczesny“ i „najlepsza tancerka współczesna“. Mamy prawo być dumni. Szczecin przestał być prowincją artystyczną, jest immanentną częścią mapy kulturalnej Europy. Wspólpracę z nami podejmują osoby ze znaczącym dorobkiem, uznani artyści i znane nazwiska, zwłaszcza czołowi soliści.
– Jak można krótko określić szczecińską Operę?
– Budowa na bardzo surowym kamieniu. Właściwie cała historia tego teatru, począwszy od 1956 roku to jest ciągłe dobijanie się do najważniejszych pozycji. Pewnie brakuje nam bardzo wiele czasu, by tę czołową pozycję nie tylko zająć, ale też ugruntować. Nasza droga jest kręta, momentami jest wąska, musimy się przedzierać przez mnóstwo różnych trudności. Ale przez to ta droga jest odrębna i niezwykle intrygująca. Ta droga artystyczna bardziej mnie fascynuje niż sam jej finał. Poszukiwania twórcze muszą być trudne. Jeśli jest bowiem z natury rzeczy trudniej, wtedy doceniamy wszystko jeszcze mocniej. Zadowolenie publiczności, nagrody i te wszystkie przychylne recenzje dają nam poczucie, że nie tylko to, co robimy, ma głęboki sens, ale daje nam też ogromną satysfakcję.

 

Rozmawiał: Tomasz Wojciechowski

Fot. S. Wołosz©Opera na Zamku

Registration disabled