Pamięci pilotów 28 Słupskiego Pułku Lotnictwa Myśliwskiego

28SPLW zawód pilota, szczególnie pilota wojskowego od zawsze wpisane jest ryzyko. Daninę krwi oddali również piloci myśliwców przez pięćdziesiąt lat stojący na straży słupskiego nieba. Nawet coraz doskonalsze samoloty i systemy ratunkowe nie zawsze zapobiegną tragedii, o czym mówią nawet słowa polskiego „Marsza lotników”:

…A jeśli z nas
Ktoś legnie wśród szaleńczych jazd,
Czerwieńszy będzie kwadrat,
Nasz lotniczy znak,

Znów pełny gaz!
Bo cóż, że spada któraś z gwiazd,
Gdy cała wnet eskadra pomknie na szlak…

Niestety daninę krwi oddali również piloci myśliwców przez pięćdziesiąt lat stojący na straży słupskiego nieba. Katastrofy w 28 Słupskim Pułku Lotnictwa Myśliwskiego zdarzały się, ale w okresie PRL-u nie mówiono o tym publicznie, były one utajniane. Teraz można o tym mówić i niedawne uroczyste otworzenie mini muzeum w Redzikowie, na terenie którego znajduje się obelisk poświęcony poległym lotnikom, to doskonała okazja do wspomnień o słupskich lotnikach.

 

Pułk lotnictwa myśliwskiego utworzono na terenie bazy lotniczej Słupsk-Redzikowo we wrześniu 1952 roku (17.09.1952). Niestety już w pierwszej połowie 1953 roku wydarzyła się pierwsza katastrofa. 12 czerwca 1953 roku pułk ćwiczył walkę powietrzną. W czasie treningu na wysokości 600 metrów samolot porucznika Zdzisława Kaniaka wykonał zwrot w lewo. Lecący za nim porucznik Franciszek Barzyński nie zauważył prawdopodobnie tego manewru i na niego nie zareagował. Doprowadziło to do zderzenia w powietrzu. Samolot Zdzisława Kaniaka zaczął płonąć i spadać. Pilotowi udało się opuścić maszynę dopiero na wysokości 150 metrów i jego spadochron nie zadziałał prawidłowo. Niestety poniósł on śmierć. Zginął również drugi pilot. Jego MiG-15 zderzył się z ziemią w okolicach Damnicy.

28SPL1

22 maja 1954 roku do lotu treningowego na MiGu-15 wystartował porucznik Franciszek Szczyglak. Podczas wznoszenia, na wysokości ok. 800 metrów, samolot z nieznanego powodu przeszedł w nurkowanie pod kątem 40-50 stopni. W locie odwróconym uderzył w ziemię, grzebiąc w swych szczątkach pilota.

Niestety niecały rok później pułk poniósł kolejną stratę – porucznik pilot Antoni Łabądź otrzymał zadanie wykonania lotu w strefie lotniska na wysokości 1000 metrów z prędkością 900-1000 km/h. W pewnym momencie jego Lim-1 zaczął gwałtownie obniżać lot, a na wysokości 300 metrów nad pasem startowym wszedł w ciasny zakręt. Skutkowało to wpadnięciem w korkociąg, z którego pilot nie zdołał już wyprowadzić samolotu i zderzył się z ziemią ok. 500 metrów od lotniska.

tablica1Kolejne dwa lata to niestety kolejne dwie katastrofy samolotów 28 pułku. 14 lipca 1956 roku podczas zderzenia z ziemią samolotu Lim-2 ginie porucznik Franciszek Gruszka. Prawdopodobnie podczas lotu awarii doznał układ sterowania klapami. 5 lipca 1957 roku Lim-2 porucznika Henryka Bednarka wpada w korkociąg i rozbija się o ziemię.

2 kwietnia 1958 roku podczas lotów ćwiczebnych dochodzi do zderzenia dwóch samolotów Lim-2. W jego wyniku obie maszyny zaczęły spadać. Porucznik Henryk Łoskot zdążył użyć fotela katapultowego, ale w wyniku awarii nie otworzył się spadochron i poniósł on śmierć. Na szczęście pilot drugiego Lima, Zygmunt Kostrzewski pomyślnie uratował się na spadochronie.

 

Tragicznie rozpoczęła się dekada lat sześćdziesiątych na słupskim lotnisku. W katastrofie szkolno-treningowego samolotu tłokowego TS-8 „Bies” śmierć poniosło dwóch pilotów – porucznik Jan Nadutyczny i porucznik Ryszard Szczepański. Podczas lotu treningowego ich maszyna spadła na drzewa niedaleko Dębnicy Kaszubskiej. Pilotujący „Biesa” porucznik Nadutyczny zginął w katastrofie, a Ryszard Szczepański zmarł w wyniku odniesionych obrażeń w szpitalu.

tablica2

Rok 1961 nie był łaskawy dla słupskiego pułku. W dwóch katastrofach znowu zginęło dwóch pilotów. Podczas lotu ćwiczebnego 25 lutego 1961 roku w samolocie Lim-2 zgasł silnik. Porucznik pilot Jan Rozbicki po nieudanych próbach ponownego rozruchu próbował awaryjnie lądować w przygodnym terenie. Niestety lądowanie to było nieudane – samolot rozbił się, a pilot poniósł śmierć. Kolejna katastrofa związana była z nowoczesnym samolotem naddźwiękowym MiG-19PM. Słupska jednostka była jedną z nielicznych, która używała tych naddźwiękowych, wyposażonych w radar i rakiety kierowane myśliwców.

Niestety były one też skomplikowane, co mogło być przyczyną katastrofy tej maszyny w dniu 15 września 1961 roku. Podczas lotu szkoleniowego pilot Jan Drewicz poinformował stanowisko dowodzenia, że samolot wpadł w duże drgania i nie działają stery. Jednak zamiast katapultować się, podjęta została decyzja o powrocie na lotnisko, do którego MiG nie doleciał, rozbijając się o ziemię. Porucznik Drewicz zginął w szczątkach maszyny.

 

Należy jednak od razu zaznaczyć, że „dziewiętnastka” nie była bardzo niebezpiecznym samolotem i nie zasługuje na miano „Twórcy wdów” (Widowmaker), jakim obdarzono amerykańskiego Lockheed F-104 Starfightera z powodu ogromnej ilości tragicznych katastrof. W słupskim pułku utracono np. MiGa-19 w wyniku bardzo kuriozalnej sytuacji. 20 lipca 1966 roku podczas przeszkalania się na nowy typ samolotu podporucznik pilot Zbigniew Kopacz przez pomyłkę, jeszcze na płycie postojowej lotniska uruchomił dźwignię chowania podwozia. Obciążone samolotem nie schowało się od razu lecz dopiero podczas rozbiegu. Samolot zaczął szorować dziobem o pas w efekcie czego zapalił się. Pilot zdołał opuścić kabinę, lecz samolot MiG-19PM o numerze bocznym 910 spłonął.

tablica3

Niestety takiego lotniczego szczęścia nie miała załoga szkolno-bojowego SBLima-1 w składzie pilot porucznik January Międza i instruktor major Bogusław Jaromin. W czasie nocnego lotu szkoleniowego w dniu 15 lutego 1963 roku ich maszyna zderzyła się z ziemią niedaleko Krępy. Zginęła cała załoga. Do zderzenia z ziemią doszło również 2 grudnia 1964 roku. Około 20 kilometrów od lotniska, w rejonie Potęgowa, rozbił się Lim-2. Podporucznik pilot Bolesław Dąbrowski zginął.

Ciężkie warunki atmosferyczne były przyczyną katastrofy Lima-5 w dniu 14 lipca 1965 roku. Pilot Stanisław Miturski wpadł w silną burzę w rejonie Koczały. W czasie przebijania się przez chmury doszło prawdopodobnie do utraty orientacji przestrzennej i samolot wpadł do jeziora.

 

Przez kilka kolejnych lat piloci pułku szczęśliwie wykonywali loty. Poza zdarzeniami, takimi jak wspomniany wcześniej przypadek MiGa-19 o nb 910, nie odnotowano tragicznych katastrof. Dopiero w 1969 roku, podczas lotu treningowego na samolocie TS-8 „Bies” w dniu 13 maja doszło do wypadku. Samolot pilotowany przez Stanisława Wyderkę na małej wysokości wpadł w korkociąg, z którego już nie udało się go wyprowadzić. Samolot po zderzeniu z ziemią zapalił się. Na miejscu zginął instruktor, major Henryk Kowalski. Ciężko rannego pilota Stanisława Wyderkę przewieziono do szpitala. Na szczęcie udało mu się przeżyć.

 

Początek lat siedemdziesiątych stoi w cieniu tragedii dwóch „dziewiętnastek”. 17 czerwca 1970 roku, w czasie ćwiczebnego bombardowania i ostrzeliwania celów naziemnych porucznik pilot Władysław Raczkiewicz podczas nalotu wprowadził MiGa-19P w zbyt strome nurkowanie. Samolotu pikującego ze znaczną prędkością nie udało się wyprowadzić do lotu poziomego i wbił się on w ziemię, a pilot poniósł śmierć. Niejasne są przyczyny katastrofy kolejnego MiGa-19, w dniu 27 marca 1973 roku. Tego dnia na przechwycenie nieznanego obiektu naruszającego polską przestrzeń powietrzną nad Bałtykiem wystartował kapitan Jan Budek. Był to doświadczony pilot, który miał wylatane 1263 godziny na samolotach TS-8 „Bies”, MiG-15 UTI, Lim-2, Lim-5 i MiG-19. W czasie lotu utracono z nim kontakt, a samolot nie powrócił na lotnisko. Przypuszczalnie w trakcie przechwycenia intruza doszło do przekroczenia dopuszczalnej prędkości ze zbiornikami podwieszanymi, która na samolocie MiG-19 wynosiła 1000 km/h. Prawdopodobnie samolot kapitana Budka leciał z prędkością 1100 km/h co spowodowało katastrofę. Pośmiertnie Jan Budek został awansowany do stopnia majora.

 

W latach 1974-75 wydarzyły się w pułku ostanie dwie katastrofy samolotów poddźwiękowych – 25 września 1974 porucznik Stanisław Bilski wykonywał lot treningowy na Limie-5. W jego trakcie doszło do oderwania się lewego skrzydła maszyny, co spowodowało rotację wzdłuż osi kadłuba. Przeciążenie konstrukcji doprowadziło do oderwania się części ogonowej, a samolot w niekontrolowanym locie spadł na ziemię. Pilot nie zdołał bezpiecznie opuścić samolotu. Rok później, 29 maja 1975 roku w katastrofie kolejnego Lima-5 ginie porucznik pilot Henryk Kielar. Jego samolot w powietrzu zderzył się z myśliwcem MiG-21MF, którego pilot bezpiecznie opuścił maszynę dzięki fotelowi katapultowemu. Nie udało się to porucznikowi Kielarowi. Co prawda katapultował się, a spadochron zadziałał poprawnie, jednak obrażenia odniesione podczas opuszczania maszyny (prawdopodobnie zderzenie z owiewką lub elementami kabiny) doprowadziły do jego śmierci.

 

Kolejne dziesięć lat na słupskim niebie jest spokojne. Nie odnotowano w tym czasie katastrof, dość szczęśliwe dla pułku są „żelazka” czyli naddźwiękowe myśliwce MiG-21MF, na których nie zginął żaden pilot 28 SPLM. W latach 1979-80 na uzbrojenie jednostki z bazy Słupsk-Redzikowo wchodzą nowoczesne myśliwce MiG-23MF. Były to samoloty o zmiennej geometrii skrzydeł, z nowoczesnym radarem dopplerowskim i bogatym zestawem uzbrojenia z kierowanymi pociskami średniego zasięgu (co ciekawe – radzieccy konstruktorzy wykorzystali w nim dużo rozwiązań skopiowanych z samolotów amerykańskich – SPK, mechanizm zmiany kąta skosu skrzydeł – pochodzi z F-111 i F-14, a wloty powietrza były wzorowane na samolocie F-4 Phantom). W pułku przez cały okres użytkowania „dwudziestych trzecich”, czyli przez prawie 20 lat wydarzyły się dwie katastrofy z ich udziałem.

 

13 listopada 1985 roku podczas lotu ćwiczebnego na przechwytywanie celów powietrznych porucznik pilot Zbigniew Krupa prawdopodobnie rozproszył uwagę na obserwacji ekranu radaru i wykonał energiczny zwrot przez prawe skrzydło, co doprowadziło do wejścia samolotu w lot nurkowy. Pilot próbował ratować samolot i wyprowadzić go do lotu poziomego i nie użył fotela wyrzucanego. Niestety próba ta była nieudana i samolot rozbił się o ziemię niedaleko Pieniężnicy. 14 lipca 1988 roku miała miejsce ostatnia katastrofa w historii 28 Słupskiego Pułku Lotnictwa Myśliwskiego. Tego dnia samolot MiG-23MF porucznika pilota Krzysztofa Owczarka zderzył się z ziemią w lasach koło Czarnej Dąbrówki. Prawdopodobnie została przekroczona dopuszczalna prędkość przy zadanym kącie skosu skrzydeł. Pilot nie opuścił maszyny i zginął wraz samolotem.

 

Przez następne lata, aż do zakończenia lotów na „dwudziestych trzecich” (ostatni lot MiGa-23UB odbył się 30 listopada 1999 roku) lotnicze szczęście dopisywało słupskim lotnikom. Nie wydarzyła się już żadna katastrofa. Niestety kończące się resursy MiGów-23 i oszczędnościowa polityka MON-u doprowadziła do tego, że nie ma już 28 Słupskiego Pułku Lotnictwa Myśliwskiego. Został rozformowany 31 grudnia 2000 roku na skutek decyzji nr MON PF24/ORG z dnia 3.10.2000. Żadna jednostka też nie dziedziczy tradycji 28 SPLM. Jednak o pamięć o poległych towarzyszach broni dbają członkowie Stowarzyszenia Miłośników 28 SPLM.

 

Ich staraniem z terenu dawnego lotniska (na którym obecnie ma być usytuowana amerykańska tarcza antyrakietowa) przeniesiono samoloty-pomniki prezentujące maszyny wykorzystywane przez pułk. Zostały one ustawione na terenie dawnego wojskowego osiedla w Redzikowie na Alei 28 Słupskiego Pułku Myśliwskiego. Cztery odnowione samoloty (Lim-5, MiG-19PM, MiG-21PF i MiG-23M) otaczają pomnik z nazwiskami poległych lotników. Był on też pierwotnie ustawiony na terenie bazy, jednak wcześniej było na nim tylko 19 nazwisk. Po renowacji przeprowadzonej w 2014 roku zostały na nim umieszczone już wszystkie 22 nazwiska pilotów. Uroczyste odsłonięcie mini muzeum odbyło się 20 września 2014 roku.

Pamiętajmy o słupskich pilotach. To nie jest tylko zadanie członków Stowarzyszenia. Zapalmy więc znicz pod pomnikiem w Redzikowie lub przy Ścianie Pamięci na cmentarzu w Słupsku, gdzie znajduje się pamiątkowa tabliczka. I nie musi to być zrobione tylko w dniu 1 listopada.

…A tych, co pozostali, trwoga nie przenika,
Radość skrzydła nam rozwija, nie przeraża z śmigieł krzyż.
Nigdy nie ścichnie w dali mocny głos silnika.
“Lecieć, a nie dać się mijać” – zawsze wzwyż…

Wojciech Sokołowski


 

Bibliografia:
 „Skrzydlate Redzikowo” Zbigniew Marecki – Głos Słupski 3.10.2014
 Strona WWW: http://aviacrash.ucoz.ru/
 „28 Pułk Lotnictwa Myśliwskiego w Słupsku-Rędzikowie” Karol Placha – strona WWW: http://www.samoloty.pl
 „Marsz Lotników” Aleksandra Agnieszka Zasuszanka

Registration disabled