Powstanie Warszawskie- ludność walczy!

Rozpatrywanie przyczyn wybuchu Powstania Warszawskiego, jego przebiegu, tylko w kategoriach tzw polityki historycznej, byłoby wielkim niedomówieniem. Bowiem Powstanie to przede wszystkim ludzie i ich bolesne historie- powstańcy, cywile, dzieci, które przenosiły meldunki i wykazywały się niesamowitą odwagą, młode, 15-17 letnie sanitariuszki, które pozostawały z rannymi do końca i które gwałcono i mordowano, kobiety wykonujące różne misje i zadania czy matki rozstrzelane razem z dziećmi.

Powstanie Warszawskie to zderzenie się dobra i zła moralnego, ofiar z katami, to również pokazanie różnych losów tych, którzy przez to piekło przeszli i przeżyli. Niestety, sprawiedliwość okazała się tu wybiórcza- nie wszyscy hitlerowscy oprawcy odpowiedzialni za mordy na cywilach i rzeź Woli ponieśli zasłużoną karę. Ale jakby na przekór, zapisało się w historii wiele wspaniałych powstańczych życiorysów.

Kobiety i dzieci walczą

Kobiety stanowiły blisko 30% wszystkich uczestników powstania. Były to najczęściej młodziutkie sanitariuszki, łączniczki, ale też minerki czy kucharki. Ta ostatnia czynność, chociaż wydać się może dość prozaiczna i mało bohaterska, pozwalała na zapełnienie powstańczych żołądków. Jedna z uczestniczek powstania po latach wspominała, że spokojne stanie przy zawalonej kuchni i gotowanie kotła zupy, przy oczekiwaniu na uderzenie bomby było większym poświęceniem niż walka z karabinem w ręku.

A właśnie o broń dla kobiet było bardzo trudno, gdyż uzbrojenia brakowało powstańcom w ogóle. Nie przeszkodziło to paniom w ataku na budynek Polskiej Akcyjnej Spółki Telefonicznej. Znane są konkretne przykłady męstwa ze strony płci niewieściej. Jadwiga Podrygałło, ps. Isia, Szczeniak należała do zgrupowania „Kryska” gdzie była łączniczką do zadań specjalnych. Wanda Traczyk-Stawska, ps. Pączek była łączniczką-strzelcem w Oddziale Osłony Wojskowych Zakładów Wydawniczych, została odznaczona Krzyżem Walecznych.

A co z sanitariuszkami? W Powstaniu Warszawskim mogło brać udział ponad 3 tys. dziewcząt. Prawdopodobnie 416 z nich poległo. Personel medyczny pod ogniem, przebywając na pierwszej linii walki udzielał pomocy rannym. Trafiali oni w miarę możliwości do najbliższego punktu opatrunkowego. Sanitariuszki ratowały życie powstańców i ludności cywilnej w szpitalach polowych i punktach sanitarnych, ulokowanych np. w piwnicach domów. A tam miały miejsce zabiegi bez środków znieczulających, których przecież brakowało i jęki rannych.Wkrótce zaczęło brakować również środków opatrunkowych, więc darto prześcieradła i koszule na bandaże. Sanitariuszki i lekarze pozostawali bohatersko z rannymi w szpitalach do końca, gdy wkraczali już Niemcy, co wiązało się ze śmiercią personelu i rannych powstańców…

W sierpniu 1944 r. Warszawa liczyła ok. 1 100 000 ludzi. Do końca października tamtego roku zginęło około 180 000 jej mieszkańców. Wśród 45 000 powstańców było 5840 dzieci w wieku od 10 do 17 lat, a także ponad 2 tys. 18 latków. Szacuje się, że 18 000 powstańców zabito w walce, a 25 000 raniono. W Powstaniu Warszawskim dzieci z wielką brawurą, jakby też nieświadomością niebezpieczeństwa, śmierci, podejmowały się wielu różnych zadań. Były kurierami, kolportowały prasę, były przewodnikami oddziałów po kanałach. Nie dawano im do ręki broni, nie szły więc z butelkami wypełnionymi benzyną na czołgi. Ale często, aby wstąpić w szeregi powstańcze, dodawały sobie lat, a w znoszeniu wojennych trudów pomagała im przynależność do Szarych Szeregów- konspiracyjnego harcerstwa. Trzech chłopców otrzymało nawet Krzyż Virtuti Militari.

Jednym z „warszawskich dzieci” był Jerzy Szulc, ps. Tygrys, który wstąpił w szeregi powstańców jako zaledwie 10 latek. Jako łącznik nosił meldunki, przeprowadzał zgrupowania piwnicami.

Legendą Powstania Warszawskiego został „Orzeł Biały”, czyli 11 letni Wojtuś Zaleski (lub Zalewski). Od pierwszego dnia Powstania był w zgrupowaniu „Chrobry II” w grupie szturmowej st. sierżanta Jana Kretera „Grzesia”. Już 2 sierpnia przedarł się przez linie niemieckie i dotarł na teren obsadzonego przez Niemców Dworca Głównego. Po trzech godzinach Wojtuś wrócił z dokładnymi informacjami o siłach i uzbrojeniu niemieckich oddziałów. Gdy 15 sierpnia jego pluton został okrążony, Wojtuś bezpiecznie wyprowadził swój oddział, wykorzystując swoje przejścia i ścieżki. W dowód odwagi i męstwa miał być przedstawiony do odznaczenia. Niestety, gdy 21 sierpnia biegł z meldunkiem, przy ulicy Ciepłej zastrzelił go niemiecki snajper. Powstańcy wyciągnęli ciało chłopca i wyprawili mu pogrzeb z honorami. Część warszawskich dzieciaków w wieku od 11 do 17 lat przetrwała powstanie i trafiły do Stalagu 344 Lamsdorf, jako powstańcy AK, żołnierze walczący o wyzwolenie stolicy.

Ofiary i kaci

Powstanie Warszawskie ukazało w ludziach nie tylko to, co cenne. Ukazało też barbarzyństwo i zezwierzęcenie Niemców, którzy mimo iż walczyli z żołnierzami AK, nie oszczędzali cywilów.

Reichsfuehrer SS Heinrich Himmler. Już 1 sierpnia 1944r. oznajmił: „Każdego mieszkańca należy zabić, nie wolno brać żadnych jeńców, Warszawa ma być zrównana z ziemią i w ten sposób ma być stworzony zastraszający przykład dla całej Europy. Rychło okazało się to prawdą.

Mathias Schenk, członek oddziałów szturmowych SS w Powstaniu Warszawskim opisywał zdobycie jednego ze szpitali. W drzwiach budynku stanęła z białą flagą pielęgniarka, znajdowało się w nim 15 sióstr zakonnych z lekarzem i oficerem AK. W łóżkach szpitalnych, obok powstańców i ludności cywilnej, byli też niemieccy żołnierze ranni w Powstaniu. Nagle do budynku wpadli dirlewangerowcy. Zabili wszystkich Polaków, następnie zgwałcili pielęgniarki.

Kolejna relacja Schenka dotyczy tm razem mordu na dzieciach:
Wysadziliśmy drzwi, chyba do szkoły. Dzieci stały w holu i na schodach. Dużo dzieci. Rączki w górze. Patrzyliśmy na nie kilka chwil, zanim wpadł Dirlewanger. Kazał zabić. Rozstrzelali je, a potem po nich chodzili i rozbijali główki kolbami. Krew ciekła po tych schodach. „. Dlaczego mordowano dzieci? Z pragmatyzmu. Niemcy uważali że skoro dzieci walczą jako młodzi polscy bandyci i zabijają niczego niewinnych żołnierzy Wehrmachtu, to nie należy okazywać im żadnej litości.

W wykorzystanej do tłumienia Powstania Warszawskiego brygadzie Dirlewangera walczyło ok. 2400 żołnierzy, z czego ponad 1600 więźniów z wojskowych zakładów penitencjarnych. Cechowali się oni okrucieństwem i sadyzmem. Kim był wspomniany zbrodniarz, Oskar Dirlewanger? SS-Oberführer, dowódca specjalnej jednostki karnej SS do zwalczania partyzantów, odpowiedzialny był za liczne zbrodnie wojenne popełnione w okupowanej Polsce, Białorusi i Słowacji. Ocenia się, że w wyniku akcji dowodzonych przez niego oddziałów śmierć poniosło nawet 120 tysięcy ludzi. Sam dowódca formacji był kryminalistą i zboczeńcem, skazanym w latach trzydziestych za zgwałcenie dziewczynki.

W sierpniu 1944 r. pułk SS Dirlewanger został przydzielony do Kampfgruppe Reinefarth pod dowództwem Heinza Reinefartha, mającej za zadanie stłumić Powstanie Warszawskie. W dowód uznania Dirlewanger otrzymał awans, a gubernator Hans Frank wydał na jego cześć obiad na Wawelu, podczas którego wyraził mu„swą wdzięczność i uznanie za wzorowe operacje przeprowadzone przez jego grupę w toku walk w Warszawie”. Dirlewangera dopadła jednak sprawiedliwość. Zmarł w czerwcu 1945 r. w niewyjaśnionych okolicznościach w Altshausen, po aresztowaniu we francuskiej strefie okupacyjnej. Prawdopodobnie został pobity na śmierć przez pilnujących go polskich strażników, skierowanych do służby na tyłach francuskiej 1 Armii.

W poczet zbrodniarzy związanych z Powstaniem Warszawskim wchodzi też Heinz Reinefarth- ten niestety uciekł przed sądem ludzkim i boskim. Był cenionym burmistrzem w Westerland na wyspie Sylt i posłem do Landtagu i zmarł spokojną śmiercią. To on dowodził faktycznie akcją tłumienia Powstania Warszawskiego. General SS Heinrich Reinefarth, przybył na polecenie samego Himmlera do stolicy z Poznania, gdzie był szefem policji. W dnia 5-7 sierpnia 1944 r. na rozkaz Reinefartha, na Woli i Ochocie, dwóch warszawskich dzielnicach, zamordowanych zostało 50 tys. osób. Generał w raporcie informuje, że nie starcza mu amunicji do egzekucji ludności. Po latach wybiela się, zwalając winę na podkomendnych w wywiadzie z jednym z polskich dziennikarzy: „„5 i 6 sierpnia 1944 roku zdarzyły się różne rzeczy, o których ja nie wiedziałem (…) Przestępstwa wojenne zostały dokonane, to jest ustalone, ale ja to wiem z przewodu sądowego. Byli to ludzie Dirlewangera i Kamińskiego, którzy myśleli, że nadeszła godzina zemsty”.

Pozostaje jeszcze generał Erich von dem Bach-Zelewski, który urodził się w Lęborku na Pomorzu w polskiej rodzinie. To on był pomysłodawcą powstania obozu w Oświęcimiu i stał się zaufanym człowiekiem Himmlera. Przybył do ogarniętej powstaniem Warszawy, aby objąć dowództwo nad całością sił niemieckich walczących z żołnierzami AK. W powojennych zeznaniach uchylał się od odpowiedzialności i utrzymywał, że dotarł do polskiej stolicy pomiędzy 13 a 15 sierpnia. W ten sposób miał nic nie wiedzieć o zbrodniach dokonanych na mieszkańcach Woli i Ochoty,których dopuścił się podległy mu Reinefarth. To właśnie von dem Bach podpisał z generałem Borem-Komorowskim zawieszenie broni, co oznaczało faktyczny koniec i upadek Powstania Warszawskiego.

Von dem Bach został świadkiem koronnym aliantów w czasie procesów norymberskich, w RFN osądzono go tylko za przestępstwa popełnione przed wojną w 1962r. ‒ pod zarzutem zabicia pięciu niemieckich komunistów w 1933r. Wymierzono mu karę dożywotniego więzienia. Zmarł w monachijskim szpitalu więziennym dziesięć lat później. Był człowiekiem wyrachowanym, sprytnym i bezwzględnym. Jego córka, Ilse, zapamiętała tego zbrodniarza jako człowieka uczciwego i kochającego „tatusia”, który bronił ich przed bolszewikami.

To kaci, a co z ofiarami? Najbardziej znaną z nich była 33-letnia wówczas Wanda Felicja Lurie, jedna z ofiar rzezi na Woli, zwana „polską Niobe” (w mitologii greckiej królowa Teb, która musiała patrzeć na śmierć własnych dzieci). Była krótkowzroczna, w dzieciństwie straciła lewe oko i nosiła protezę. Wanda Lurie utrzymywała rodzinę z niewielkiego sklepiku z gilzami i bibułą. Wanda (będąca już w zaawansowanej ciąży) wraz z trojgiem dzieci – 11-letnim Lechem 6-letnią Ludmiłą i 3-letnim Wiesławem trafiła do fabryki „Ursus”, gdzie dokonywano egzekucji na bezbronnych ofiarach. Nie oszczędzono nikogo.

Wspominała: „W pewnym momencie oprawca stojący za nami strzelił starszemu synkowi w tył głowy, następne strzały ugodziły młodsze dzieci. Potem strzelano do mnie. Przewróciłam się na lewy bok”. Podczas dobijania otrzymała trzy postrzały, a pod wieczór, żołnierz niemiecki szukając kosztowności, stanął na jej ciele uszkadzając lewą kostkę i łamiąc jeszcze obojczyk. Kobieta leżała pośród trupów aż trzy dni, z dzieckiem, które wciąż żyło w jej brzuchu.

Przeżyła cudem. Resztę życia spędziła żyjąc w biedzie, dorabiając sobie do skromnej renty inwalidzkiej. Zmarła 21 maja 1989 r.

Tomasz Wojciechowski

Foto: wikipedia.pl

Registration disabled