Stare traktory- moja pasja

Kto powiedział, że to co stare jest niemodne i bezużyteczne? W miejscowości Dobre w gminie Będzino działa fundacja „Nowe Życie”, która posiada wiele zabytkowych ciągników i wiele różnego, ciekawego sprzętu. Przywracana jest tam druga młodość traktorom, samochodom i innym maszynom. Fundacja powstała z inicjatywy Anny Osman i jej zmarłego niedawno męża. Nosiła wcześniej nazwę „Nowe Życie – Starych Pojazdów”. Dziś, Pani Anna sama zdecydowała się kontynuować wspólne dzieło.

-Fundacja „Nowe Życie – Starych Pojazdów” przez 9 lat swojej działalności stałą się znana i rozpoznawalna w regionie. Jak zaczynaliście?

-Pomysłodawcą założenia Fundacji byłam ja. Mieliśmy wówczas 3- 4 traktory i kilka polskich samochodów. Mąż był fundatorem a ja prezesem. Działalność fundacji polegała głównie na promowaniu regionu, zakupie maszyn, aut, traktorów i wszystkiego co osiągnęło „magiczny” wiek. Mąż patrzył na wszystkie te przedmioty z zachwytem, troską. W ogóle nie interesował się nowoczesnością wręcz ją krytykował. Wszystkie nasze eksponaty zakupione są z własnych środków. Renowacja, naprawa finansowana była z naszych oszczędności. Mój mąż każde zarobione pieniądze wydawał na tą pasję. W ubiegłym roku fundacja „NOWE ŻYCIE – STARYCH POJAZDÓW” została zmieniona wraz ze statutem i obecnie nosi nazwę Fundacja „Nowe życie”. Zawodowo pracuję z osobami niepełnosprawnymi więc postanowiłam poszerzyć działalność o działania na rzecz osób najbardziej potrzebujących wsparcia. Prowadzenie kolejnej organizacji mogłoby być dla mnie obciążeniem stąd zmiana nazwy i działań statutowych. Oczywiście, koronawirus mocno namieszał w naszych planach- to trudny czas dla organizacji pozarządowych, fundacji.

-Więc co dalej z działalnością Pani fundacji?

-Co dalej? Chciałabym przedstawić plany na przyszłość, ale niestety z uwagi na śmierć męża uległy one zmianie. Kilka lat temu kiedy nasz zbiór coraz bardziej powiększał się, wpadliśmy oboje na pomysł promujący nas oraz naszą gminę w postaci skansenu. Inwestycja okazałą się bardzo kosztowna więc szukaliśmy środków zewnętrznych na realizację tego zamarzenia. To było przede wszystkim marzeniem mojego męża – ratowanie dorobku kultury, historii naszych przodków, historii człowieka i maszyny. Przez około 10 lat udało nam się uratować sporo cudownych egzemplarzy. Cała kolekcja składa się z przeszło 60 aut, 10 traktorów i ponad 20 motocykli, maszyn rolniczych i ogromnej ilości części do samochodów jak i motorów… pewnie jest tego więcej niż wymieniam. Do tego mamy przedmioty z okresu PRL: telewizory, radia, naczynia, rowery. Mamy też zbiory przedwojenne: wózki dziecięce, dokumenty, gazety, pamiątki rodzinne.

-Pamięta Pani pierwszy eksponat?

-Pierwszy był Ursus C -328 z 1964 roku, tzw „ciapek”. Musieliśmy szybko kupić inny traktor dla męża, bo „ciapek” jest do tej pory moją miłością. Na nim przez wszystkie lata biorę udział w imprezach, konkursach. W czerwcu dołączę „ciapkiem” do grupy traktorowych przyjaciół którzy zatrzymają się w Łazach na dobę. Tam standardowo poszalejemy na plaży i pewnie odwiedzimy przyjaciół.

-Za co można pokochać stare maszyny?

-Chyba za ich niezawodność i prostotę. Te maszyny mają duszę. Każdy z tych samochodów ma swoją historię, jadąc nim czuje się jakby czas stanął w miejscu. Musi być chemia. Albo wsiądziesz i się zakochasz- albo nie. Niektórzy traktują kolekcjonerstwo jako inwestycję. Naszym głównym celem było ratowanie i zachowanie oryginalności. Pokazanie młodym pokoleniom kawałka naszej historii, wzbudzenie ich zainteresowań, ale również próba zarażenia pasją. Tacy ludzie jak my – pozytywnie „chorzy” chcemy dzielić się tą „chorobą” z innymi.

Rozmawiał: Tomasz Wojciechowski

Registration disabled