Mirosław Filiczkowski to bardzo ciekawa postać. Przedsiębiorca, zaangażowany także w sprawy ewangelizacji, niedoszły ksiądz. Ojciec i mąż, a do tego kandydat do Rady Miasta w Koszalinie. Opowiada nam o tym, co jest dla niego ważne i czego spodziewa się po polityce.
– Zacznijmy może od początku. Znamy się już trochę, ale powiedz kim jesteś?
– Kim jestem ? Zawsze patrzę na siebie z perspektywy tego kto mnie otacza, a otacza mnie moja wspaniała rodzina, żona Anetta- która jest dla mnie ogromnym oparciem i miłością mojego życia, oraz czwórka wspaniałych dzieci: Dominika, Dawid, Jakub i Mikołaj. Bez nich tak naprawdę nie byłbym tym, kim jestem. Reszta, czyli moja umiłowana teologia, praca, filmowania, Dobre Media Nowej Ewangelizacji to dodatek do tego pierwszego, chociaż stanowiący istotną i ważną część mojego życia.
Jak wiesz jestem mocno zaangażowany we Wspólnocie Katolickiej poprzez swoją posługę ale także funkcję Wiceprezesa Fundacji – Telewizji Diecezjalnej Dobre Media Nowej Ewangelizacji, czy też w Ruch Światło Życie gałąź Domowego Kościoła. Dalej jest praca za kamerą, wspólnie z Krzysztofem -moim wspólnikiem- staramy się budować naszą Agencję Filmową.
– Więc jest z Ciebie katolik i propagator ewangelizacji zaangażowany w politykę. A podobno polityka jest brudna. Da się to pogodzić ?
– Przez miesiąc zadawałem sobie to pytanie, czy można pogodzić bycie osobą wierzącą, zaangażowaną w życie Kościoła i politykę … na szczęście znam wiele autorytetów w Kościele, duchownych i świeckich, którzy rozwiali moje wątpliwości, dzięki ich opiniom zdecydowałem się na start w wyborach. Dodatkowo staram się budować moje życie na fundamencie wiary i chyba czuję, że Szef (tak staram się określać Boga) daje mi siłę abym mógł być takim politykiem, radnym, dla którego pierwsza będzie służba i ludzie a nie rozgrywki polityczne czy układy wewnętrzne. Wiem także, że w innych komitetach też są ludzie, którzy myślą podobnie, może jak będzie nas więcej to i ta nasza lokalna polityka zmieni swój obraz na bardziej pozytywny i prospołeczny.
– To z jakiego ugrupowania startujesz i w jakim okręgu?
– Jestem kandydatem na radnego Komitetu Wyborczego Wyborców Wiktora Kamieniarza, okręg IV.
– Sądzisz, że faktycznie radni mają wpływ na rozwój swoich miast? Co Ty chciałbyś zrobić?
– Wszystko zależy od twojego podejścia, ważne jest aby słuchać ludzi, tego słuchania musimy się nauczyć. Wpierw nauczyć się słuchać ludzi, a potem siebie nawzajem. Pytanie co bym chciał zrobić… sam nie jestem w stanie zrobić za dużo, w grupie natomiast jesteśmy w stanie zdziałać wiele. Osobiście chcę być głosem rodzin wielodzietnych, głosem ludzi dla których wiara jest ważnym aspektem życia, chciałbym być ich przedstawicielem. Chciałbym być odpowiedzią na problemy, które w naszym mieście się pojawiają na ich drodze, może to trochę idealistyczne podejście, ale ja chyba zawsze byłem idealistą.
– To z Ciebie taki idealista z konserwatywnymi poglądami, o ile pamiętam.
– Samo pojęcie „konserwatywne poglądy” może wywoływać mieszane uczucia. Ale myślę, że bycie taką osobą nauczyło mnie szanowania zdania innych, nawet osób o mocno odmiennych poglądach. Oczywiście nie spowoduje to, że zacznę popierać projekty sprzeczne z moimi przekonaniami czy wartościami, w innych kwestiach bez problemu dogadam się z każdym. Jestem osobą, która wspiera całym sercem ruch pro-life, akcje charytatywne, wszelkiego rodzaju działania na rzecz wspólnoty czy Diecezji, tam gdzie dzieje się dobro zawsze staram się być obecny i wspierać swoim działaniem. To, czy będę radnym czy nie, raczej nie zmieni mojej aktywności.
– Czy takie poglądy dzisiaj nie trącą archaizmem? Zobacz w jak nowoczesnym i postępowym świecie zyjemy. Co nie znaczy, że to dobry postęp.
– Myślę, że jak każde poglądy, jeżeli potrafisz się do nich przyznać, potrafisz być szczery w tym w co wierzysz, to raczej nie masz problemu z tym czy komuś się to będzie podobało czy nie. Dlatego nigdy się nie zastanawiałem czy moja wiara i moje konserwatywne przekonania są czyms dziwnym.
– Według Ciebie kościół to ludzie, czy instytucja? I czy można być katolikiem wierząc w Boga i Jezusa, a nie wierząc w kościół?
– Jak wiesz, miałem to szczęście 4 lata być w seminarium, widzieć Kościół od strony, której wielu może nie znać. Od tamtego czasu zacząłem rozumieć, że podział na Instytucję i Wiernych w przestrzeni Kościoła nie istnieje, My jesteśmy jednym Kościołem, w którym oczywiście każdy sprawuje odpowiednie funkcje, mam też dziś przyjemność służyć we wspólnocie i widzieć jakie relacje ludzie mają ze swoimi księżmi, tam nie ma podziału, oczywiście jest szacunek, wzajemny szacunek dla drugiego człowieka. Wielu z nas nie rozumie samego słowa Kościół. Samo słowo łaciny oznacza wspólnotę, którą tworzymy. Nie firmę, nie korporację, nie urząd ale wspólnotę. Osobiście nie potrafię rozdzielić mojej wiary w Jezusa i Boga od wiary w Kościół, w tym Kościele uobecnia się mój Bóg, ten Kościół -w rozumieniu Wspólnota- popycha mnie do działania, czasami motywuje do czynu, czasami karci za zło, które także i ja wyrządzam innym. W tej wspólnocie jestem kim jestem, w tej wspólnocie czuję się potrzebny i może trochę egoistycznie, ja też tej wspólnoty potrzebuję. Dlatego, czy można wierzyć w Jezusa a nie wierzyć w Kościół, to tak jak pytanie czy można kochać swoją żonę ale się z nią nie spotykać … ja bym chyba nie dał rady.
-Jak sądzisz, co ludzi zniechęca do kościoła i skąd takie negatywne spojrzenie na kościół katolicki w społeczeństwie?
– Na to pytanie mam zawsze jedną odpowiedź, nic się nie zmieniło i zawsze tak będzie. Jak spojrzysz na pierwsze wieki Kościoła. Założyciela ukrzyżowano, wcześniej wybrany na pierwszego się zaparł, stwierdził że w ogóle nie zna jakiegoś Jezusa, drugi zdradził, reszta, oprócz Jana uciekła spod krzyża … po ludzku nie widzę możliwości aby coś takiego miało przetrwać nawet miesiąc… a jednak jest i działa.
– No ale czasy się zmieniły.
– Przekładając to na dzisiejsze czasy, my sami jesteśmy winni temu, że ludzie są zniechęceni Kościołem, także i ja jestem winien. To ludzie tworzący Wspólnotę Kościoła są jej największą reklamą, albo antyreklamą. Nie tylko duchowni ale Ci wszyscy, którzy do tego Kościoła przychodzą. W Kościele w większości ludzie są wspaniali, jednak zawsze znajdzie się „Judasz”, który zmarnuje pracę tych 11.
– Zatem święty Kościół ludzi grzesznych? Czy tak?
– Wielu ludzi zapomniało także, że Wspólnota Kościoła to wspólnota ludzi grzesznych, wielu z nas wie, że mamy bardzo dużo za uszami … mamy nad czym pracować. Ludzie wymagają od Katolika aby się nie potykał, aby był klarowny i idealny, i byłoby super, gdyby tak było. Wiemy jednak, że ten ideał jest osiągalny tylko po przejściu na drugą stronę swojego życia. Nawet dziś w Kościele zapominamy, że pierwsza wspólnota to byli ludzie z marginesu, Celnik, prostytutka, złodziej, to oni tworzyli Kościół i dziś jest tak samo. Ważne jest tylko aby w tym najgorszym stanie zawsze wiedzieć, że można wrócić do Jezusa, do Kościoła.
– Z czego Twoim zdaniem bierze się prawdziwa wiara?
– Bardzo prosto- z osobistego spotkania z Jezusem. Wówczas gdy przyjmiemy ta iskierkę wiary w naszym sercu zaczynają się dziać cuda, i to nie ważne czy w Kościele katolickim, protestanckim… Jezus działa swoją mocą, wystarczy tylko go przyjąć, odpowiedzieć na wezwanie.
– Wspominałeś kiedyś, że byłeś światkiem modlitwy o uwolnienie, uzdrowienie. Powinniśmy wierzyć w to, że świat istot duchowych istnieje obok i wpływa na ludzi?
– Osobiście w życiu doświadczyłem różnych niewyobrażalnych sytuacji i zjawisk niewytłumaczalnych. Sfera duchowa, nawet jak w nią nie wierzymy jest obecna. Często śmiejemy się ze znajomymi, że drugie imię Ducha Świętego to przypadek. Słyszałem od ludzi o to tylu różnych dziwnych przypadkach, że nie mam wątpliwości na temat działania Boga w naszym życiu
– Wielu ludzi na swiecie obwinia właśnie Boga za wszelkie zło, niesprawiedliwość społeczną, ból. Jak sądzisz, słusznie?
– Widzisz jak to jest, że mając dzieci staramy się aby nie zrobiły sobie krzywdy, czasami jednak nie da się tego przewidzieć? Prosty przykład, mój najstarszy syn zrobił doświadczenie i wsadził palec w miejsce wkręcenia żarówki … Oczywiście poczuł przepływ prądu. Myślisz, że jakby tego nie zrobił dziś to jutro by go nie kusiło? Bóg jest takim Ojcem, który mówi nam, że wkładając tam palec kopnie nas prąd. My jednak tego głosu często nie słuchamy. On natomiast z miłości nie będzie ingerował w naszą wolną wolę, ponieważ wówczas byłby zaprzeczeniem siebie. I tak jak wiele ludzi chce czynić dobro, tak i niestety na tym świecie są tacy którzy chcą czynić zło … i oni też mają wolą wolę.
Rozmawiał: Tomasz Wojciechowski