Lokalni przedsiębiorcy od wielu lat bezskutecznie walczą o zmiany w ustawie o zamówieniach publicznych. Czy słusznie? Jeśli tak, co można zmienić, oraz w jaki sposób? O tym rozmawiamy z Lechem Wojciechowskim, koszalińskim przedsiębiorcą, prezesem EkoWodrol Sp. z o.o.
– Panie prezesie, czy obecne przepisy ułatwiają, czy utrudniają wygrywanie przetargów przez firmy?
– Na pewno nie możemy mówić o ułatwieniach. Przepisy, oraz wymogi udziału w postępowaniach przetargowych spowodowały swoisty „handel” referencjami przez duże firmy. Dodatkowo na rynek usług i robót wprowadzeni zostali wykonawcy bez doświadczenia, oraz możliwości prawidłowego wykonania powierzonych im prac. Sytuacja taka niekorzystnie wpływa na ceny usług (znaczne zaniżenie stawek robocizny) oraz jakość robót. Niedoświadczony wykonawca w wyniku niedoszacowanej wartości oferowanych robót, źle wykonuje prace, zamienia materiał na tańszy, oraz co gorsze często nie kończy robót.
– Czyli wygrywa cena kosztem jakości? Jak rzetelna firma, zatrudniająca ludzi, posiadająca zaplecze technologiczne, ma wygrać z firmą, która jest nowicjuszem?
– Wprowadzone nowe, pozacenowe kryteria oceny ofert, są stosowane przez zamawiającychtylko dla zasady, a właściwe z obowiązku. Nie po to, by dokonać wyboru najlepszej oferty. Najczęściej stosowanymi kryteriami są okres realizacji, oraz termin gwarancji i to w proporcji: 95% – cena 5% – drugie kryterium. To wskazuje na cenowe kryterium. Inny, poważny problem to niewłaściwie opisany przedmiot zamówienia, co uniemożliwia właściwą wycenę.
– Zdarzają się przetargi z ogłaszanym tzw. wynagrodzeniem ryczałtowym. Może to jest szansa na ułatwienie dostępności do przetargów rzetelnym firmom?
– Bardzo często w przypadku postępowań przetargowych z wynagrodzeniem ryczałtowym, zamawiający żądają opracowania kosztorysów ofertowych na podstawie załączonych przez nich tzw. przymiarów robót. Wykonawcy są zmuszeni do sztucznego rozdzielenia zbudżetowanej przez siebie ceny w formułę, która często ma elementy kompletnie odbiegające od zakresu prac. Dlatego też częstą praktyką jest wpisywanie nawet nierealnych cen za dane prace. Jest szereg przepisów i kruczków prawnych, powodujących wezwanie do składania wyjaśnień, pod groźbą utraty vadium. Generalnie, przedsiębiorca w przetargu nie jest w moim odczuciu partnerem dla samorządu. Istnieje też odpowiedni artykuł w ustawie, dotyczący określania produktu wyłącznie poprzez parametry techniczne, a nie znaki towarowe, nazwy własne itp. Fakt ten uniemożliwia wprowadzanie innowacyjnych produktów na rynek.
– Zdarzają się ogłoszenia o przetargach z tzw wolnej ręki, w kwocie 30 tys euro. Czy dla inwestycji jest to na ogół wystarczająca kwota?
– Według mnie kwota 30 tys. euro to zbyt niski próg zlecenia z wolnej ręki. Pomimo podniesienia wartości tych zleceń z 14 tys euro do 30 tys euro, nie zostały wprowadzone dodatkowe podziały na typ usługi: dostawy, roboty budowlane czy inne usługi. To powoduje, że dla robót budowlanych nadal jest to znikoma wartość. W mojej ocenie winno być to podzielone np. przy zachowaniu takiej samej proporcji, jak dla progów w zamówieniach unijnych.
– Wiem, że jest Pan zwolennikiem stosowania dialogu technicznego w przetargach. Co taki dialog daje uczestnikowi przetragu?
– Dialog ten umożliwia w sposób legalny współdziałanie wykonawcy i zamawiającego w przygotowaniu postępowania przetargowego tj. opisania przedmiotu zamówienia w sposób szczegółowy, opracowania specyfikacji technicznych, a nawet pomocy w wyborze formuły zamówienia. To także zlecenie dokumentacji projektowej a następnie robót budowlanych czy też zlecenie formuły: zaprojektuj i wybuduj. Niestety, dialog taki cieszy się niechęcią urzędów.
Rozmawiał: Tomasz Wojciechowski