Damian Zaorski jest człowiekiem wszechstronnym. To nie tylko przedsiębiorca i sportsmen, ale też miłośnik armwrestlingu, nie stroniący od nowych wyzwań. Ostatnio brał udział w niezwykle popularnym programie telewizyjnym „Ninja Warrior”. W rozmowie opowiada nam o swoich wrażeniach z tym związanych.
– „Ninja Warrior”- dlaczego akurat tam?
– Program „Ninja Warrior” pamiętam jeszcze z czasów, kiedy byłem dużo młodszym mężczyzną i zawsze imponowali mi wysportowani ludzie. Dlatego od dziecka uprawiam różnego rodzaju sporty, cały czas szukając wyzwań. Gdy ukazała się informacja o polskiej edycji, nie zastanawiałem się nawet sekundy i od razu wysłałem zgłoszenie. I tak, przechodząc kilka etapów eliminacji, znalazłem się w finałach I polskiej edycji.
– I Jak się Pan do tego przygotowywał?
– Przygotowywałem się trenując na sali do crossfitu, biegałem i oczywiście schudłem kilka kilogramów, by być lżejszym. Bo pokonywanie przeszkód w „Ninja..” w dużej mierze opiera się na sile palców i rąk.
– A same nagrania?
– Nagrania, jak to w telewizji, trwały i trwały i trwały cały dzień. Od rana do wieczora. Było to więc bardzo męczące doświadczenie nie tylko pod względem fizycznym, ale też mentalnym. Zbudowany tor przeszkód był imponujący, a samo jego pokonanie to był szczyt wszelkiego rodzaju bodźców. Nigdy jeszcze nie byłem poddany takiej ilości działań, które wywoływały określone emocje. Stres był ogromny. Dopingująca publiczność, moja rodzina, światła, kamery i sami prowadzący oraz świadomość, że oglądają cię miliony ludzi przed TV też zrobiło swoje. Reasumując, było to cudowne przeżycie i doświadczenie, którego nikt mi nie zabierze, a które już przynosi pozytywne skutki.
– Najtrudniejsze tam było…?
– Najtrudniejsze było pokonanie stresu, który niestety spowodował bardzo szybkie zmęczenie mięśni. Przez to popełniłem błąd tracąc na jednej z przeszkód płynność ruchów i w konsekwencji skończyło się to upadkiem do wody (śmiech).
– Przeszkody same w sobie były trudne, czy raczej zbalansowane? Ważniejszy był spryt czy siła?
– Skłamałbym, gdybym powiedział, że były łatwe. By je pokonać trzeba być osobą wysportowaną, ale najważniejszy jednak nie był ani spryt, ani siła. Najważniejsza była umiejętność radzenie sobie ze stresem.
– Co dał Panu udział w programie? Było warto?
– Co tam mi udział w programie? Po pierwsze chciałem opowiedzieć historię naszego syna, Dominika, i to zrobiłem. Jako jeden z 25 zawodników zostałem wybrany do nagrania naszej historii, którą Polsat pokazał przed moim startem. Po drugie nabrałem doświadczenia w kontakcie w kamerą. Poznałem bardzo ciekawych ludzi i miałem okazję sprawdzić się z najbardziej sprawnym zawodnikami w kraju. Dodam, że byłem jednym z najstarszym zawodników, a wielu z nich pokonałem.
– Wzór mężczyzny to dla Pana..?
– Dla mnie wzorem mężczyzny jest facet, który z jednej strony jest twardy i nie boi się wyzwań, a z drugiej strony potrafi uronić łzę, posprzątać w domu, ugotować obiad i wyprasować. To facet, który nigdy się nie poddaje i potrafi wyciągnąć wnioski, przeprosić i przyznać się do błędu. To facet, który dba o rodzinę, dla którego rodzina jest najważniejsza.
– To na zakończenie jeszcze kilka słów o pasji do armwrestlingu i o Mistrzostwach Polski w tej dyscyplinie. Skąd taka popularność tej dyscypliny?
– Armwrestling jest coraz bardziej popularnym sportem. To po prostu sport walki, który wymaga od zawodnika pełnego zaangażowania w trening i walkę przy stole. Nie trzeba być najsilniejszym by wygrywać, ponieważ oprócz siły niezbędna jest technika i doświadczenie. Jestem w zarządzie Klubu sportowego UKS16 i jako klub otrzymaliśmy prawo organizacji XX Mistrzostw Polski, które jednocześnie są eliminacjami do Mistrzostw Europy i Świata. Koszalin i nasz klub został wyróżniony przez FAP, czyli Polska Federację Armwrestlingu, a moim osobistym marzeniem jest, by te zawody były najlepszymi w całej dotychczasowej historii MP w Polsce. Zakochałem się w tym sporcie i od dwóch lat trenuję go wspólnie w moim synem, Dominikiem, który jest jednym z najlepszym zawodników w swojej kategorii w kraju i na świecie. To kolejne wyzwanie, któremu chcę podołać, a które powoduje, że spędzam z moim synem dużo czasu, ponieważ razem trenujemy. To coś, czego w żaden sposób nie można wycenić. Jeśli chodzi o MP to mamy pełne wsparcie Piotra Jedlińskiego, Prezydenta Koszalina, oraz Tomasza Sobieraja, wicemarszałka naszego województwa.
Rozmawiał: Tomasz Wojciechowski
Foto: Krystian Szczęsny