Wszystko zaczyna się od odwagi

adMROGALAOFICLAJRozmowa z Adamem Rogalą, trenerem wystąpień publicznych, dziennikarzem.

– Przez wiele lat pracował Pan jako dziennikarz telewizyjny. Dziennikarstwo bardzo odległe jest od tego, czym się Pan obecnie zajmuje, czyli od szkolenia w zakresie wystąpień publicznych, prezentacji?
– W sumie można stwierdzić że i tak, i nie. Gdy zaczynałem swoją pracę w telewizji, a była to TV Kraków, zajmowałem się tam głównie historią miasta. Badałem, szukałem. Sądziłem, że to historia, archeologia jest tym, co chcę robić. Utwierdziła mnie w tym moja późniejsza praca w kanale Discovery Historia TVN. Ale pracowałem też w faktach, byłem tak zwanym „dziennikarzem od newsów”, robiłem reportaże dla TVN 24. Tam można było nauczyć się dziennikarstwa, poznać losy ludzi, utożsamiać się z nimi. Ta praca uświadomiła mi też, że rozmówcy boją się wystąpień, ośmieszenia, mają tremę, nawet blokadę. Lub woleli nieraz, by to dziennikarz sam opracował pytania, treści, które będą prezentowane.

Gdy zaproponowano mi ponownie powrót do działu newsów, powiedziałem sobie: dość! Adam, nie takiego dziennikarstwa szukasz. A że w międzyczasie „odkryłem w sobie” dryg do wykładania i przekazywania wiedzy- byłem wykładowcą na Wyższej Szkole Psychologii Społecznej- stwierdziłem, że po 16 latach pracy dziennikarskiej, czas na zmianę. Nie ukrywam, że sporo pomogło mi w obecnej działalności doświadczenie tamtych lat, obycie, warsztat.
– Czy jest pan trenerem, może mówcą motywacyjnym, lub kimś w rodzaju doradcy dla biznesu?
– Zdarza mi się szkolić nie tylko kadrę menedżerską, która ma za zadanie na przykład przeprowadzić udane negocjacje na wiele tysięcy, czy milionów złotych. Szkolę także dziennikarzy sportowych Canal Plus, oraz szereg innych osób z różnych profesji. Natomiast odpowiadając na pytanie, jestem trenerem wystąpień publicznych, który pokazuje jak zachowywać się przed kamerą, podczas wystąpień oficjalnych, prelekcjach publicznych. Nawet nasza rozmowa jest pewnego rodzaju wystąpieniem, prezentacją. Oczywiście moja praca to nie tylko zbiór doświadczeń, wymaga także wiedzy, rozwoju, ciągłego poszerzania horyzontów.
– A na kim Pan bazuje w swojej pracy? Kto jest Pana wzorcem?
– Jestem osobą czerpiącą z klasyków. Mam na myśli fachowców z Akademii Telewizyjnej, ale też klasyków greckich- oratorów, którzy opanowali sztukę przemowy, dialektykę do perfekcji. Szczególnie cenię sobie Arystotelesa. Mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że nauka przemawiania to nie tylko poskromienie emocji, nerwów. To tez odpowiednie rozwinięcie głosu, intonacji. Proszę zobaczyć choćby na to, jak szkolą się aktorzy w zakresie emisji głosu. Aby uzyskać efekt, wymaga to pracy i zaangażowania, bo dzisiaj sposób wypowiadania, mowę potoczną, po prostu „kaleczymy”. Aby przemawiać, trzeba pracować nad własnym poczuciem wartości, być odważnym. Trzeba umieć interpretować mowę, akcentować słowa w zdaniu, nawet czasem dzielić je na części w wypowiedziach, zawieszać głos dla wzmacniania efektu. I myśleć pozytywnie i odważnie o sobie. To tak w wielkim skrócie.
– Więc czy dobrego mówcę można wykształcić, czy jest to ktoś, kto ma wrodzone predyspozycje? Weźmy na przykład Hitlera, chociaż to niechlubna postać- podnosił głos do krzyku, przy okazji mocno gestykulował, porywał tłum. Jak to więc wygląda?
– Faktycznie, ten człowiek miał coś, co porywało ludzi. Ale proszę zauważyć, że ćwiczył swoje przemówienia, gesty, takie próby trwały pewnie wiele godzin. A co do głosu, to krzykiem mógł zrujnować sobie jedynie struny głosowe. Nie, nie ma czegoś takiego jak idealny mówca, który wystarczy że wejdzie na scenę, powie „Hej” i ludzie już dostają histerii. Nawet duże zdolności, łatwość nawiązywania kontaktu, obycie ze sceną, wymagają pracy i doszlifowania jeśli ma to być działanie profesjonalne i pożyteczne. Oczywiście, trochę daje natura, ale pewności siebie trzeba się nauczyć. Skoro ktoś, z wrodzoną nieśmiałością potrafił po ukończonym kursie wysłać mi swoje selfie z ogromną salą w tle, na której siedzą ludzie, z dopiskiem „Dzięki!”, to bardzo wiele osób może się tego nauczyć.
-Więc chodzi o odwagę?
– Przede wszystkim tak. O pewność siebie- by mówić z przekonaniem, wypowiedzieć się śmiało, dobitnie, umiarkowanym, ale mocniejszym głosem, opartym na przeponie. Samo opowiadanie ciałem, gestykulacja, toczy się równocześnie. To mowa jest ważniejsza, przekaz w ustalonym porządku.
– No dobrze, ale mówca powinien też dobierać formę wypowiedzi, treść, adekwatnie do poziomu i rodzaju odbiorców. Trudno na przykład, by ekspert od biznesu miał wykład o mechanizmach rynków finansowych dla specjalistów od geologii. Jak sobie z tym poradzić?
– Można szukać porównań, dokonywać opisów, opowiadać historie- tak zwany story telling- ale ja osobiście cenię sobie energię, wewnętrzne zaangażowanie, wczucie się w rolę. Mam tu na myśli kinestetyzm, skupianie się na danej dziedzinie prezentacji, oczywiście wcześniejsze przygotowanie materiałów, ale przede wszystkim „wczucie się”w postać. O czym mówię? Gdy jako dziennikarz robiłem na przykład materiał o Powstaniu Warszawskim, schodziłem z kamerą do kanałów. Opowiadałem, ale też czułem tą ciasną przestrzeń, niepewność. Utożsamianie się bardzo uwiarygodnia mówcę. Każdy z nas jest taką żywą historią, nie bójmy się przemawiać, prezentować publicznie.

Rozmawiał: Tomasz Wojciechowski

 

wywiad ukazał się w czerwcowym dodatku „Biznes Plus” koszalińskiego tygodnika „Miasto”

Registration disabled