Zaproszenie do świdwińskiego „kotła“

Niebawem odbędzie się kolejny Rajd pod nazwą „Kocioł Świdwiński”. Tematyka, jak zawsze, nawiązywać będzie do ciężkich bojów, jakie prowadzono na terenie Pomorza Zachodniego zimą 1945r. O wydarzeniu rozmawiamy z głównym organizatorem, Adamem Kotarskim.

Czy tegoroczna edycja Rajdu będzie miała inny przebieg, niż dotychczas?

-Tegoroczną edycję opieramy mocno o formułę z zeszłego roku. Czyli obchody zdobycia miasta wiosną 1945 r. pokazane zostaną w nowoczesny sposób- w formie rajdu pieszego tak, aby dzieci i dorośli mogli się dobrze bawić. Oczywiście wiele zmieniło się pod względem spraw organizacyjnych, jak na przykład przygotowana trasa i czekające na niej atrakcje dla uczestników, których liczne grono w postaci przedstawicieli grup rekonstrukcyjnych, zawsze nas wspiera. Niezmienną i świetnie sprawdzającą się od poprzednich edycji są właśnie rekonstruktorzy. To oni będą pełnić obowiązki osób obsługujących atrakcje. Jest to nowoczesna forma edukacji na temat wydarzeń sprzed 78 lat. Proszę mi wierzyć, ale taka okazja nie zdarza się często, a kiedy już nastąpi to odzew jest bardzo pozytywny. To co się sprawdza zawsze warto zostawiać i rozwijać. Również ilość zaplanowanych atrakcji uległa częściowej zmianie. Będzie ich minimalnie więcej i będą nieco bardziej interaktywne. Na przykład w zeszłym roku grupa uczestników musiała nauczyć się obsługi wykrywacza metali i przejść szybki ,,kurs saperski”. W tym roku wykopaną ,,znajdźkę” będzie można zabrać do domu w ramach pamiątki wzięcia udziału w rajdzie. Nową atrakcją będzie też kurs rozpoznawania pojazdów pancernych używanych przez stronę polską i niemiecką w okresie II wojny światowej, składanie meldunków przed oddziałem zwiadowczym, praktyczne zastosowanie musztry wojskowej i nauki marszu w formie ubezpieczonej. Bo kto wie, może przed następnym punktem kryje się jakaś zasadzka? Kto wie… nie będę tutaj zdradzał zbyt wiele.

Jak wygląda sama organizacja imprezy od strony logistycznej, technicznej?

-Jest to ogromne przedsięwzięcie. Może na pierwszy rzut oka tego nie widać, ale mogę zażartować, że praktyczne przygotowania do imprezy zaczynają się z chwilą odkorkowania szampana w Nowy Rok, ponieważ wtedy do samego rajdu pozostają dwa miesiące. Terminowo staramy się zawsze celować w pierwszą sobotę marca, ponieważ wtedy jest to najbliższy możliwy dzień do realizacji wydarzenia i złożenia się w czasie z kolejną rocznicą. W tym roku trafiliśmy prawie w dziesiątkę, bo 3 marca wypada w piątek, a w następny dzień z rana wyruszamy na szlak, aby odkrywać tajemnicę ,,kotła świdwińskiego”. W aspekcie logistycznym i technicznym trzeba zawsze się dobrze przygotować do tego typu wydarzenia. To znaczy mieć przygotowane zabezpieczenie medyczne, sanitarne, gastronomiczne. Pomyśleć o rozplanowaniu trasy i nie pchać ludzi na manowce, tylko samemu przejść ją kilka razy, aby mieć pewność co do jej poziomu trudności i walorów. Wymyślenie i zorganizowanie atrakcji również pochłania mnóstwo czasu, ponieważ muszą one zaciekawiać, być atrakcyjne. No i sukcesem będzie jak utkwią w pamięci na długie lata, a uczestnik będzie absolutnie pewien, że dzień nie był zmarnowany, tylko wykorzystany w stu procentach. W tym roku bardzo mocno na wielu płaszczyznach pomaga nam Zespół Szkół Rolniczych w Świdwinie i p. Daniel Nowak, który okazuje ogromne wsparcie na każdym kroku. W sferze przygotowań należy pomyśleć o przydzieleniu zadań, dobrej ,,łączność”, bo nie oszukujmy się, ale otoczenie naszego miasta to również lasy i czasami sytuacja może stać się trudna.

Kto może wziąć udział w tej imprezie?

– Przekrój kategorii wiekowych jest naprawdę spory. Większość z pewnością stanowi młodzież ze szkół podstawowych i średnich, ale nie brakuje w naszym gronie osób pracujących czy studiujących, młodych dorosłych, rodzin z dziećmi, zapaleńców uprawiania aktywności fizycznych w formie marszów czy też biegów, albo chodzenia po górach. Zdarzają się też uczestnicy będący na emeryturze. Nie jest ich dużo, ale oni również mimo zaplanowanych kilometrów świetnie dają sobie radę i czerpią równie niemałą przyjemność z udziału. Sam nie raz dałem się zaskoczyć poziomem wiedzy, czy umiejętności rozwiązywanych zagadek w oderwaniu od pryzmatu patrzenia na wiek. Udział może wziąć każdy, kto czuje się na siłach przejść w ciągu całego dnia 16 kilometrów na świeżym powietrzu. Udział w rajdzie jest całkowicie bezpłatny. Należy jedynie wcześniej zaopatrzyć się w wygodne obuwie i ciepłe ubranie. O jedzenie nie należy się martwić, ponieważ w połowie drogi na wszystkich czekać będzie ciepły poczęstunek w formie kawy, herbaty i gorącej grochówki z wkładką. Także tego dnia wszyscy oprócz kilkunastu kilometrów w nogach będą mieć również za sobą porządny obiad.

Samo wydarzenie ma przybliżyć bohaterskie i zwycięskie działania oddziałów 1 Armii Wojska Polskiego, które zamknęły Niemców właśnie w „świdwińskim kotle”. Czy to sposób na propagowanie historii lokalnej, wzbudzenie zainteresowania różnych środowisk, społeczności lokalnych?

-Z całą pewnością tak. Propagowanie historii lokalnej jest bardzo istotne zwłaszcza na naszych terenach, gdzie tę stricte polską historię możemy tworzyć i opowiadać dopiero od 78 lat. Jasne, że w książce przeczytamy o Bolesławie Chrobrym albo Krzywoustym, którzy w epoce średniowiecza panowali nad tymi terenami, jednak to jest też duże wypłaszczenie aspektu poczucia państwowości i tożsamości narodowej, która tworzyła się dopiero 200 lat temu. Na Pomorzu Środkowym mało jest takich wydarzeń czy bohaterów, którzy przynależeli do Polski i możemy się z nimi utożsamiać. Żołnierze 1. Armii Wojska Polskiego pomimo generowania od paru dekad różnej narracji historycznej, z pewnością warci są upamiętnienia. To z pewnością nie podlega dyskusji. Zadaniem rajdu, rekonstruktorów i osób zaangażowanych w imprezę jest godne uczczenie ich poświęcenia i ofiar poniesionych w walkach wiosną 1945 roku na terenie Pomorza. Osoby które tworzą imprezę to pasjonaci, czyli ludzie, którzy działają na siebie ,,elektryzująco” i działa to trochę jak magnes, który przyciąga grono osób o podobnym patrzeniu na rzeczywistość bądź zainteresowaniach. My połknęliśmy bakcyla bawienia się historią i chcemy zarazić, albo powiedziałbym, że zachęcić i zainteresować tym co było dawniej. Tego typu wydarzenia to nie to samo co obejrzenie filmu, czy przeczytanie książki, tylko przeniesienie się na jeden dzień w tamtą epokę i próba jej zrozumienia. No i oczywiście dobra zabawa, bo przecież poza edukacją człowiek musi mieć czerpać z też przyjemność.

Rozmawiał: Tomasz Wojciechowski

Foto: archiwum rozmówcy, Bogdan Maj

Registration disabled