Rozmowa z Elżbietą Wojciechowską, licencjonowanym, koszalińskim zarządcą nieruchomości
-Prowadzi Pani od wielu lat firmę specjalizującą się w zarządzaniu wspólnotami mieszkaniowymi. Co jest trudne w zawodzie zarządcy nieruchomości?
-Na pewno trzeba nauczyć się kontaktu z ludźmi, bo w tej branży stykam się z ludźmi uprzejmymi, ale też roszczeniowymi. Zarządca nieruchomości jest zawodem trudnym, wymagającym dużej dyspozycyjności i stałego podnoszenia kwalifikacji. To nie profesja na osiem godzin pracy. Zdarzają się wezwania późnym wieczorem, do awarii albo pożaru mieszkania, gdy np. ktoś nieumiejętnie podłączy przedłużacz do gniazdka. Do tego trzeba być pozytywnie nastawionym do ludzi i umieć z nimi rozmawiać, wysłuchiwać ich uwag.
-Bolączką wielu wspólnot są remonty i inwestycje. Czy faktycznie trudno o dobrych fachowców?
-Dobra, solidna ekipa wykonawców jest na wagę złota. Niemal zawsze zakres remontu obejmuje instalacje, czy docieplenia, albo konieczne jest usuwanie drobnych usterek i awarii. Sprawdzeni fachowcy są przydatni w mojej pracy. Zwłaszcza, gdy obsługuje się czternaście wspólnot mieszkaniowych.
-Pani praca obejmuje też sprawozdania i rozliczenia wspólnot. To dodatkowy aspekt zawodu?
-Rozliczeniami finansowymi i bilansami zajmuje się księgowość, w ramach świadczonych kompleksowo usług. Raz do roku w każdej wspólnocie odbywa się też sprawozdanie z dokonanych inwestycji i finansów, które przygotowuje właśnie zarządca danej nieruchomości. Także jest to dodatkowy element naszej pracy.
-Czy przeciętna cena usługi jest więc adekwatna do zaangażowania i doświadczenia zawodowego? Czym kierują się wspólnoty przy wyborze zarządcy?
-Niekiedy cena ma najważniejsze znaczenie, gdy patrzy się przez pryzmat jedynie kosztów zarządzania wspólnotą. Do tego coraz częściej dochodzi to, co faktycznie zarządca oferuje i jakie ma doświadczenie. U mnie przygoda z zarządzaniem nieruchomościami zaczęła się na początku lat 90-tych. Wtedy było oczywiście inaczej, ale obecnie deregulacja zawodu spowodowała wiele złego, nagminne jest choćby to, że nowi zarządcy nie szkolą się i nie podnoszą kwalifikacji.