Rozmowa z Mirosławem Starzykiem, fotografem ślubnym
-Jest Pan fotografem ślubów z zawodu, czy przypadku?
-W sumie z przypadku. Chciałem być kucharzem i do tego pływającym na okrętach PŻB, niewiele brakowało by się udało, ale to były lata 80 i bardzo niespokojny czas. Ostatecznie trafiłem do koszalińskiego internatu przy ul. Morskiej i tam poznałem kolegę, który zajmował się fotografią. To on zaszczepił we mnie tą pasję, którą następnie rozwijałem w jednym z zakładów fotograficznych. Podczas pewnego upalnego, lipcowego dnia rzucono mnie na głęboką wodę i musiałem zrobić fotografie ze ślubu w katedrze.
-I jak Pan sobie poradził?
-Myślę, że nieźle, zdjęcia wyszły, chociaż wtedy nie było oczywiście fotografii cyfrowej, więc efekt finalny był widoczny dopiero po wywołaniu filmu. Statystycznie, nie wychodziło jakieś 5% wszystkich zdjęć. Używałem na tamte czasy sprzętu, który był dostępny za granicą lub w Pewexie, np. lampy błyskowej Browna czy aparatu Practica PLC 3.
-To ile Pan już tych ślubów obsłużył do tej pory?
-Co najmniej sto. I powiem Panu, że dobry fotograf ślubny musi oczywiście aranżować pewne ujęcia, sytuacje , ale musi być przede wszystkim niewidzialny. Wystarczy, że na ogół panna młoda ma tremę, a pozostali uczestnicy są poddenerwowani. Zauważyłem też, że wesela mieszane np. polsko- włoskie czy polsko-angielskie, nie są już tak fajne i spontaniczne, jak na ogół nasze.
-Czyli zdarzają się wpadki i różne śmieszne historie?
-Rzadko, ale tak. Często dochodzi do pomyłki przy zakładaniu obrączki na palec (nie ta ręka), lub coś takiego jak tekst: ” i że Cię nie dopuszczę aż do śmierci”, lub sytuacja gdy orkiestra na jednym z wesel za szybko dorwała się do alkoholu i trzeba było zwijać imprezę zaraz po północy. Sporo jest wesel osób w średnim wieku, oraz takich, gdzie panna młoda jest już w ciąży.
-Zdjęcia plenerowe też zapewne są ciekawe. Co wybierają najczęściej nowożeńcy?
-Miejsca, które kojarzą im się przyjemnie- parki, plaże nadmorskie, łąki. Problemem, z którym się spotykam jest często sztywność któregoś z małżonków, taka spięta i nienaturalna postawa, którą fotograf ma za zadanie zmienić na spontaniczną i naturalną. Był przypadek, że panna młoda uszkodziła sobie na plenerze suknię ślubną. Ślub miał być tego samego dnia , a ona wściekła uciekła do auta, krzycząc że ślubu nie będzie.
-Ale był?
-Tak, ale to była stresująca sytuacja. Z drugiej strony niektórzy pozwalają sobie na daleko idący luz. Pamiętam, że raz fotografowałem noc poślubną. Pocałunki i pieszczoty pary młodej, co prawda jeszcze w bieliźnie, ale już w podtekście mocno erotycznym. Taką chcieli mieć pamiątkę z wesela.
Rozmawiał:
Tomasz Wojciechowski